Kontrola "na miejscu" tylko z nieba? Technologia ma zastąpić ludzi
Wielu rolników w ostatnich latach doświadczyło tzw. kontroli na miejscu, realizowanej przez pracowników Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Niebawem ma się to całkowicie zmienić.
Celem takiej kontroli jest przede wszystkim zweryfikowanie i stwierdzenie zgodności wymiarów działek i tego, co na nich jest, z tym, co podano we wnioskach o unijne dopłaty. Jeśli wszystko się zgadza, rolnik dostaje należne pieniądze.
ARiMR zakończyła kontrole na miejscu
Gdy natomiast pracownicy ARiMR na wyznaczonych do kontroli działkach stwierdzą nieprawidłowości, odstępstwa itd. oznacza to najczęściej sankcje dla gospodarza.
W najbliższej przyszłości kontrole fizycznie wykonywane przez urzędników mają odejść do lamusa, a przynajmniej w znacznej większości zostać zastąpione przez najogólniej mówiąc technologię.
- Komisja Europejska zaproponowała obowiązkowe wdrażanie satelitarnego monitoringu gruntów rolnych. W tej chwili mówimy o pilotażu, a później o (stałym - red.) monitoringu przez wykorzystanie programów monitoringu satelitarnego do wdrażania płatności powiązanych z powierzchnią gospodarstw. Chodzi o to, by w szerokim zakresie wykorzystać nowoczesne technologie: zdjęcia satelitarne, drony, zdjęcia z geolokalizacji - wymieniał Ryszard Zarudzki, wiceminister rolnictwa podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa.
Zdaniem Komisji Europejskiej owe technologie pozwalają na skontrolowanie działek rolnych, upraw i zabiegów agrotechnicznych bez potrzeby dokonywania wizytacji w gospodarstwie. - Taka jest przyszłość jeśli chodzi o monitoring i wykorzystanie technologii satelitarnej - stwierdził polityk.
ARiMR donosi na rolników. Bo takie są procedury
To zgodne z tym, o czym już na początku urzędowania zaczął mówić minister Jan Krzysztof Ardanowski. Podkreślał m.in., że unijne satelity fotografują nasz kraj trzy razy w tygodniu, a dokładność zdjęć jest duża. Dlatego trzeba z nich skorzystać. Natomiast pracownicy ARiMR zajmujący się kontrolami mogliby zostać przesunięci do innych zadań.
Teoretycznie zmiana ma sens i same zalety: rolników nie niepokoiliby dłużej kontrolerzy z agencji, a w niej samej zostałaby przez dodatkowe ręce do pracy usprawniona np. wypłata środków.
Rodzi się jednak pytanie, czy na pewno na podstawie fotek z satelit czy drona w każdym przypadku będzie można prawidłowo i realnie stwierdzić, że na polu wschodzi akurat ta zadeklarowana we wniosku, a nie inna uprawa, czy trawa była koszona, czy zachowane są pełne zasady ekologii itp. Dlatego testy w formie wspomnianego pilotażu wydają się nieodzowne.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś