Zainwestowali w wiatraki. A teraz walczą o przetrwanie
Rolnicy i drobni przedsiębiorcy, którzy przed laty kuszeni obietnicami polityków inwestowali w wiatraki dziś walczą o spłatę kredytów. Czują się oszukani przez rządzących krajem.
O spektakularnych bankructwach wiatrakowców na razie nie słychać, przede wszystkim dlatego, że od kilku miesięcy banki udzielające kredytów na inwestycje prowadzą ich restrukturyzację - informuje "Rzeczpospolita".
Takiego kryzysu w branży wiatrakowej jeszcze nie było
Rolnicy oraz właściciele drobnych firm usługowych i produkcyjnych, którzy mieli nadzieję na godziwą emeryturę walczą teraz o przetrwanie, a przysłowiowa kura mająca znosić złote jaja stała się kulą u nogi. - Już nigdy nie porwiemy się na interesy gwarantowane przez rząd - mówią zgodnie zawiedzeni przedsiębiorcy.
- W 2016 r. wiatraki przyniosły 740 tys. zł straty przy przychodach ok. 360 tys. zł. Gdyby nie działalność transportowa, z której zysków dokładamy do elektrowni, nie dalibyśmy rady ich utrzymać - mówi Paweł Kado, właściciel firmy transportowej Martrans, który posiada trzy turbiny. - Zgodnie z biznesplanem inwestycja miała się spłacić w 8-10 lat. Dziś mogę powiedzieć, że sama nigdy się nie spłaci - przekonuje.
To efekt drastycznego spadku ceny zielonych certyfikatów na giełdzie. Co gorsze nie będą one mogły się odbudować w krótkim czasie ze względu na zmiany poselskie do ustawy o OZE, które nakładają limit dla cen certyfikatów na giełdzie.
Małe wiatraki na skraju bankructwa
Swoje ponadto robią inne ciągłe zmiany w prawie, a przedsiębiorcy wśród najdotkliwszych wskazują na znacząco wyższy podatek od nieruchomości, a także czekające ich renegocjacje na cenę odkupu prądu z instalacji OZE.
Od przyszłego roku znika bowiem obowiązek odkupu prądu z ekoelektrowni większej niż 500 kW. Przedsiębiorcy na terenie działania Energi i PGE już dostali nowe, gorsze dla nich kalkulacje.
- Z bankami raczej się dogadamy. Gorzej z rządem przez który przemawia albo cynizm albo niewiedza - zauważa Adam Roguski z PPHU Elektroplasmet w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Chciał sprzedać ok. 2 MW, ale nie znalazł kupca oferującego kwotę pokrywającą wkład i poniesione koszty.
Pozostałych na rynku małych przedsiębiorców po zakończeniu spłaty kredytu może być nie stać nawet na rozbiórkę turbin. Ale zmiany w prawie dotkną też większych, choć oni mieli możliwość odłożenia na czarną godzinę większej gotówki. Wielu posiadało bowiem umowy długoterminowe z dużymi koncernami na odbiór certyfikatów i energii.
źródło: Rzeczpospolita