Ochrona pod kontrolą
Już niedługo rozpoczną się kontrole sprawdzające, czy rolnicy przestrzegają zasad integrowanej ochrony roślin. Na początku gospodarze będą mogli liczyć na taryfę ulgową. Pod warunkiem jednak, że nie naruszą rażąco przepisów.
Kontrole będą przeprowadzali pracownicy Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa w oparciu o przepisy ustawy o środkach ochrony roślin z 8 marca br. Obowiązuje już 13 rozporządzeń do tej ustawy. Do końca grudnia ministerstwo rolnictwa wyda jeszcze trzy. Jedno będzie dotyczyło warunków, w których powinny być stosowane środki ochrony roślin, a dwa pozostałe instrukcji pobierania prób dla inspektorów PIORiN.
Ponadto resort rolnictwa wciąż pracuje nad rozporządzeniem dotyczącym ograniczania szerokości stref buforowych. – Początkowo w rządowym projekcie było ono proponowane jako fakultatywne, ale w sejmie zdecydowano, że powinno być obowiązkowe. To dla nas trudne rozporządzenie, ponieważ wprowadza rozwiązania, które do tej pory w Polsce nie obowiązywały – wyjaśnia dr Bogusław Rzeźnicki, zastępca dyrektora Departamentu Hodowli i Ochrony Roślin w MRiRW.
Pierwszeństwo etykiety
Prace nad brakującym rozporządzeniem ministerstwo zleciło Instytutowi Ogrodnictwa w Skierniewicach. – Umożliwi ono zmniejszenie szerokości strefy buforowej wskazanej w etykiecie, po zastosowaniu określonych rozwiązań technicznych – precyzuje Rzeźnicki. – Rolnik chcąc zmniejszyć strefę buforową, będzie musiał stosować, między innymi, rozpylacze ograniczające znoszenie cieczy opryskowej. Ale ocenie będą podlegały całe techniki, więc poza rozpylaczami powinien uwzględnić np. dobór ciśnienia oraz prędkość przejazdu. Wykaz technik będzie opublikowany na stronie internetowej ministerstwa. Rolnik będzie mógł zastosować jedną lub więcej technik w zależności od uprawy lub posiadanego sprzętu. Rozwiązania techniczne stosowane w najnowszych opryskiwaczach pozwalają na dosyć dużą redukcję znoszenia, nawet 70-90-procentową – dodaje dyrektor Rzeźnicki.
- Podejmując decyzję o zmniejszeniu szerokości strefy buforowej, rolnik musi liczyć się z tym, że w razie kontroli jego opryskiwacz zostanie sprawdzony pod kątem posiadanych rozwiązań technicznych ograniczających znoszenie. Będzie również zobowiązany do wskazania tych rozwiązań w ewidencji zabiegów – mówi Bogusław Rzeźnicki. Zgodnie z projektem rozporządzenia, rolnik będzie mógł ograniczyć strefę buforową do 1 m odległości od cieków wodnych bądź nieużytków. Jednak pierwszeństwo zawsze będzie miała informacja na etykiecie. – Etykiety określają strefy, jakie należy zachować przy użyciu standardowych technik, np. 5- czy 20- metrów. Zostały opracowane na podstawie analizy ryzyka dla konkretnego preparatu podczas rejestracji. Po zastosowaniu zatwierdzonych przez ministerstwo technik ograniczających znoszenie, rolnik będzie mógł zmniejszyć strefę określoną w etykiecie, ale nie mniej niż do 1 metra dla opryskiwaczy polowych.
Wiadomo jednak, że część etykiet nie posiada szczegółowych informacji o strefach buforowych i nie zostanie zmieniona do czasu wejścia w życie rozporządzenia. – Tam, gdzie nie będzie tych wskazań, należy stosować strefę 20-metrową – mówi Rzeźnicki. A więc ograniczanie strefy do 1 m będzie możliwe tylko dla preparatów, których etykiety zawierają nowe ustalenia wynikające z ustawy o środkach ochrony roślin. – W prowadzonym przez ministerstwo rolnictwa rejestrze środków znajduje się ponad 1100 preparatów. Należy przypuszczać, że w ciągu najbliższych 3-5 lat większość środków zostanie przerejestrowana – informuje Rzeźnicki. Jednak niektóre środki ochrony roślin mają zezwolenie nawet do 2019 r., co powoduje, że do tego czasu mogą znajdować się w obrocie. Producent może z własnej inicjatywy wcześniej przerejestrować środek, ale wiąże się to z dużymi kosztami, dlatego większość czeka do momentu wygaśnięcia zezwolenia.
Bogusław Rzeźnicki zaznacza, że ograniczanie stref buforowych nie będzie jedynym rozwiązaniem. – Przede wszystkim rolnik ma możliwość wyboru różnych środków chemicznych. Jeśli jego uprawy znajdują się blisko cieków wodnych, to przed zakupem szczególną uwagę powinien zwrócić na ograniczenia zawarte w etykiecie. Może wybrać sobie taki preparat, który ich nie ma i wówczas wyznaczanie strefy ochronnej czy stosowanie jakichś szczególnych rozwiązań nie będzie konieczne. Przepisy te w pierwszej kolejności mają skłaniać rolników do wykorzystania środków o potencjalnie najmniejszym negatywnym wpływie na środowisko. Zachęcają do tego również regulacje dotyczące integrowanej ochrony roślin, które zaczną obowiązywać od stycznia przyszłego roku.
Wytropią szkodniki
Integrowana ochrona roślin będzie dawała pierwszeństwo niechemicznym metodom walki z agrofagami. Rozporządzenie wymienia konkretne metody, które rolnik powinien zastosować, m.in. odpowiedni płodozmian, dobór odmian, termin siewu, obsadę oraz agrotechnikę ograniczającą występowanie organizmów szkodliwych, w tym mechaniczną pielęgnację roślin. Jak wyjaśnia dyrektor Rzeźnicki, nie trzeba będzie stosować wszystkich tych metod. – Rozporządzenie zawiera zasadę, która wskazuje, że rolnik podejmując decyzję o wyborze metody, powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jej zastosowanie jest możliwe i uzasadnione ekonomicznie – mówi. Zapewnia również, że nie będzie różnicowania na lepsze i gorsze metody. Podczas kontroli producent rolny będzie musiał przede wszystkim wyjaśnić czy rozważył wykorzystanie metod niechemicznych i dlaczego zastosował właśnie taki środek ochrony roślin. A jeśli nie rolnik, to jego doradca, który go zalecił.
- Cała filozofia integrowanej ochrony roślin polega na stosowaniu dwóch ostatnich punktów rozporządzenia, które dotyczą monitorowania agrofagów i wykorzystania sygnalizacji. Rolnik powinien posiadać informacje dotyczące występujących agrofagów nie tylko w danym roku, ale również w poprzednich latach, aby mógł właściwie ocenić sytuację. Stąd obowiązek przechowywania ewidencji zabiegów z danego pola przez trzy lata – wyjaśnia dyrektor. - Po zidentyfikowaniu szkodnika trzeba wybrać metodę jego zwalczania, w tym w ostateczności środek o jak najmniejszym negatywnym wpływie na środowisko. A więc należy unikać tych, które klasyfikowane są jako kancerogenne czy niebezpieczne dla środowiska tak, aby w razie błędów w stosowaniu skutki były jak najmniej dotkliwe. To istotny element integrowanej ochrony, który w pierwszej kolejności będzie brany pod uwagę podczas kontroli – twierdzi Rzeźnicki. Kolejnym, według dyrektora, będzie rotacja środków ochrony roślin. – Rolnik, odnosząc się do ewidencji, będzie musiał wyjaśnić, dlaczego wybrał właśnie ten preparat i czy miał na uwadze zapobieganie powstawania odporności u agrofagów.
W ewidencji zabiegów, poza obowiązującymi do tej pory informacjami dotyczącymi m.in. nazwy i areału uprawianej rośliny, powierzchni, na której stosowano środek, terminu zabiegu czy dawki, rolnik będzie zobowiązany podać przyczynę wykonania zabiegu. – To nie muszą być obszerne opisy. Ważne, aby podczas kontroli pozwoliły przypomnieć sobie daną sytuację i pomogły wyjaśnić inspektorowi, dlaczego gospodarz postąpił w taki sposób. Ewidencję można dodatkowo uzupełnić warunkami pogodowymi, wskazaniem fazy rozwojowej roślin czy oceną skuteczności zabiegu – mówi Rzeźnicki.
Rynek wyłoni najlepszych
W podejmowaniu decyzji rolnikom mają pomagać metodyki integrowanej ochrony roślin dla poszczególnych upraw, które dostępne są na stronie internetowej ministerstwa rolnictwa. Brakuje jeszcze metodyk dla ziemniaka, pszenicy, żyta i rzepaku. Ale, jak zapewnia Bogusław Rzeźnicki, zostaną opracowane do końca tego roku. – Rolnicy mogą zgłaszać uwagi i proponować zmiany w metodykach. Na aktualizacje, zmiany i udoskonalenia ministerstwo ma pieniądze. Mile widziane są metodyki opracowywane przez organizacje rolnicze i grupy producenckie – zachęca do współpracy Rzeźnicki.
Rolnicy będą mogli również korzystać z doradztwa publicznego i komercyjnego. Tym pierwszym zajmą się przede wszystkim ośrodki doradztwa rolniczego. - Za przygotowanie doradców odpowiada CDR w Brwinowie, Oddział w Radomiu. Została wybrana grupa około 650 osób o odpowiednich kwalifikacjach i doświadczeniu w doradztwie agrotechnicznym, która przeszła szkolenia z zakresu najnowszych wymogów prawnych. Odbyły się również warsztaty na polach z ekspertami. Będziemy dalej współpracować z tą grupą osób – mówi dyrektor Rzeźnicki. Po poradę będzie można zgłosić się również do PIORiN.
Koleje rozwiązanie to doradztwo komercyjne. Porad będą mogły udzielać osoby, które ukończyły dwudniowe szkolenie dotyczące najnowszych regulacji prawnych w ochronie roślin. Szkolenia, ze względu na ograniczony czas, w niewielkim stopniu będą uczyły praktycznych zasad ochrony roślin, dlatego osoba decydująca się na nie powinna posiadać już tę wiedzę. Będą musieli ukończyć je m.in. przedstawiciele firm fitofarmaceutycznych oraz dystrybutorzy pestycydów, którzy odwiedzają gospodarstwa i doradzają rolnikom. Ustawa o środkach ochrony roślin zawiera nowy zapis, który umożliwia podjęcie pracy doradczej absolwentom szkół lub uczelni rolniczych i zwalnia ich z obowiązku szkolenia podstawowego. – Uczelnia lub szkoła może wystawić zaświadczenie, jeśli zrealizowała program określony w rozporządzeniu ministra rolnictwa dotyczącego szkoleń dla doradców – wyjaśnia Rzeźnicki.
Rzeźnicki zaznacza, że rynek wyłoni doradców, którzy cieszą się najlepszą opinią: - Na wypadek błędnych porad rolnicy powinni zabezpieczać się umowami cywilnymi. Jeśli ich nie będą mieli, to dochodzenie roszczeń z tytułu nietrafionej usługi na drodze cywilno-prawnej może być utrudnione.
Po pięciu latach od ukończenia szkolenia podstawowego lub uzyskania zaświadczenia, wszyscy doradcy będą musieli przejść szkolenie uzupełniające. Rolnicy również są zobowiązani do ukończenia szkoleń uzupełniających.
Podróbki do utylizacji
PIORiN już od przyszłego roku będzie prowadziła kontrole sprawdzające, czy przestrzegane są zasady integrowanej ochrony roślin oraz inne przepisy ustawy. – W pierwszym okresie będziemy skupiać się przede wszystkim na upowszechnianiu informacji i przekazywaniu zaleceń. Można powiedzieć, że w 2014 roku rolnicy będą mieli taryfę ulgową. Chyba że w ewidentny sposób naruszą podstawowe zasady ochrony, ale to na miejscu oceni inspektor – mówi Rzeźnicki. Do takich wykroczeń przedstawiciel ministerstwa rolnictwa zalicza m.in. brak rotacji środków ochrony roślin. - Rolnik może zostać ukarany maksymalnie 500-złotowym mandatem. Kwota będzie zależeć od przewinienia, a czasem również od sytuacji ekonomicznej gospodarstwa – wyjaśnia.Ale mandat karny to niejedyne rozwiązanie. Inspektor będzie mógł dać rolnikowi upomnienie. Po pewnym czasie lub po roku przeprowadzi ponowną kontrolę sprawdzającą, czy rolnik dostosował się do zaleceń. – Kontrole dotyczące stosowania środków ochrony roślin będą rozpoczynać się głównie wiosną i potrwają do jesieni. W pierwszym kwartale inspektorzy będą przygotowywać plany kontroli – wyjaśnia dyrektor Rzeźnicki.
Inspektorzy sprawdzą prowadzoną przez rolnika ewidencję stosowania środków ochrony roślin. Będą mogli pobrać do badania próbki roślin, wody oraz gleby, określające pozostałości pestycydów. Dzięki temu dowiedzą się, czy płody rolne są bezpieczne i czy środek został zastosowany zgodnie z informacjami zamieszczonymi w ewidencji. – Metody analityczne są ciągle udoskonalane. Zwiększa się ich zakres i czułość. Możemy wykrywać substancje na bardzo niskich poziomach, a nawet sprawdzać, co było stosowane wiosną – wyjaśnia dyrektor Rzeźnicki. PIORiN tak jak dotychczas będzie pobierała rocznie około 3 tys. prób. Na podstawie monitoringu określi liczbę prób z poszczególnych gatunków i województw, ale ostatecznie to inspektor będąc w gospodarstwie zdecyduje, czy przebadać rośliny. – Pewna pula prób zostanie pozostawiona do wykorzystania w postępowaniach interwencyjnych. Na przykład na wypadek otrzymania skargi o złym stosowaniu pestycydów przez sąsiada – dodaje Rzeźnicki. Gospodarstwa będą kontrolowane wyrywkowo, a liczba kontroli w ciągu roku będzie zależeć od środków, które PIORiN otrzyma z budżetu państwa. – Pewnie będzie to około 1,5 procent wszystkich gospodarstw – szacuje dyrektor Rzeźnicki.
Podczas kontroli inspektorzy sprawdzą również preparaty, które posiada rolnik. Jeśli znajdą podróbki lub przeterminowane środki, każą je zutylizować na koszt gospodarza, zgodnie z przepisami o odpadach. – Środek trzeba dostarczyć firmie zajmującej się utylizacją materiałów niebezpiecznych, która powinna wystawić odpowiedni dokument potwierdzający jego przekazanie – zaznacza Bogusław Rzeźnicki.
Podczas kontroli rolnik musi posiadać zaświadczenie o przeprowadzonym badaniu opryskiwacza. Badaniom podlega każdy sprzęt, który służy do stosowania pestycydów, w tym zaprawiarki i urządzenia do fumigacji. Wyjątkiem są opryskiwacze ręczne i plecakowe. Nowy sprzęt powinien być badany co 5 lat, natomiast używany co 3 lata. Pierwsze badanie nowego sprzętu trzeba wykonać po 5 latach od zakupu. Rolnik powinien posiadać dowód zakupu sprzętu. Obowiązkowo podczas każdej kontroli będzie sprawdzana kalibracja opryskiwacza.