„Szóstka” z ładowaczem?
– Kiedy kupowaliśmy ciągnik, nikt nie przypuszczał, że będzie on kiedykolwiek pracować z ładowaczem czołowym. To okazało się, dopiero gdy zauważyliśmy potrzebę pracy nim także w przechowalni, a nadaje się do tego, bo jest krótki i zwrotny – podkreśla Urbaniak. W przechowalni trzeba było ustawiać skrzyniopalety w czterech warstwach. Było to możliwe starym Zetorem, na którego tylnym podnośniku wisiała winda z widłami do palet. Nie było to jednak ani wygodne, ani bezpieczne. – Dlatego podjęliśmy decyzję, żeby Deutz-Fahra wyposażyć w ładowacz czołowy. Kupiliśmy ładowacz z Metal-Fachu – mówi rolnik z Żarczyna. Pomimo większego rozmiarowo silnika rolnicy nie mieli obaw dotyczących zwrotności czy kolizji ładowacza z przednimi obciążnikami. Są one na czas pracy z ładowaczem demontowane.
Dostosowanie ciągników do różnych potrzeb i rodzajów pracy stanowiło główny cel inżynierów opracowujących nową serię 6 ciągników marki Deutz-Fahr. Zawiera ona 12 modeli traktorów o mocy od 156 do 226...
Małe niedogodności
Poza brakiem solidnego dociążenia przedniej osi właściciele znaleźli w ciągniku kilka drobnych niedogodności. Należy do nich mechaniczna skrzynia, a szczególnie rewers. – Szkoda trochę, że nie wiedzieliśmy wcześniej, że przełączanie rewersu jest takie uciążliwe. Nie chodzi wcale o sposób działania, ale głównie o to, że noga od sprzęgła boli! Po całym dniu układania palet – jest na co narzekać – wskazuje Andrzej Urbaniak. Zdarzyły się też sytuacje trudno wytłumaczalne. Pewnego dnia silnik ciągnika zgasł i nie chciał zapalić. Rolnicy myśleli, że problem leży w pompce podającej paliwo i próbowali uruchomić traktor „na zaciąg”. Później okazało się, że paliwo nie spływa ze zbiornika, ponieważ wylot paliwa był zapchany kawałkiem gumy (skąd coś takiego w zbiorniku nowego ciągnika?). Pompka po wymuszonej pracy na sucho nadawała się tylko do wymiany. Ciągnik ma jednak mnóstwo zalet – chociażby okno dachowe, które rewelacyjnie sprawdza się podczas pracy z ładowaczem. – Chociaż nawet go nie zamawialiśmy, to bardzo dobrze, że ono jest, to super sprawa – mówi zadowolony Mateusz Urbaniak. Kolejną rzeczą, na którą zwrócił uwagę Andrzej Urbaniak, jest ciasna kabina. Z pewnością na to przy zakupie nie ma się wpływu, ale trzeba przyznać, że jest ona za to bardzo bezpieczna, stabilna i dobrze amortyzowana. Nie ma problemu zarówno z ogrzewaniem, jak i przewietrzaniem jej. Kiedy ktoś ma już dość klimatyzacji, może otworzyć przednią szybę, o ile oczywiście się nie kurzy. Urbaniakowie zgodnie twierdzą, że najgorszym elementem ciągnika jest instalacja elektryczna. Trudno nawet mówić o konkretach, gdyż tak dużo się z nią działo. Jedno z takich zdarzeń to włączanie się wycieraczki po włączeniu świateł, co jak się okazało, było efektem niedokładnie przykręconych przewodów od masy. Innym razem odkręciła się śrubka odpowiadająca za elektroniczną regulację intensywności pracy klimatyzacji. Jednak to udało się naprawić „na telefon”. Warto zwrócić uwagę na to, że serwis ciągnika w okresie gwarancyjnym nie był bardzo kosztowny. Andrzej Urbaniak bardzo ceni sobie zarówno życzliwość i profesjonalizm mechaników firmy Lawson Tupadły, jak i sprzedawców. – Są rzeczy, które można załatwić przez telefon, mechanicy doskonale to rozumieją i nam podpowiadają. Pewne usterki jesteśmy w stanie sami usunąć dzięki podpowiedziom serwisantów – z zadowoleniem wypowiada się Urbaniak.
Jednym z mechanicznych uchybień jest zmiana położenia dźwigni reduktora. – Dźwignia ta, kiedy nie jest dłużej używana, zachodzi rdzą i wtedy przełączanie zakresów biegów jest niemożliwe. Uruchomiliśmy ostatnio dźwignię po trzech latach i to z pomocą serwisu. Może to nasza wina, że rzadko używamy wolnych biegów, ale nie zmienia to faktu, że dźwignia nie powinna się blokować – uważają ojciec i syn. – Mieliśmy też sytuację, kiedy dźwignia zmiany biegów została mi w ręce. Po prostu ułamał się drążek pracujący pomiędzy kabiną a skrzynią przekładniową. Trzeba było sprowadzać ten element z Niemiec – opowiada młody rolnik.
Markowe oleje – inwestycją
Jak oka w głowie obaj użytkownicy Deutz-Fahra pilnują wymiany olejów i filtrów. Zawsze używają płynów Fuchs, takich samych jak serwisanci w okresie gwarancyjnym ciągnika. Tutaj nic się nie zmieniło. – Uważam, że na olejach nie powinno się oszczędzać, dlatego nie żałujemy pieniędzy na oryginalne, markowe płyny eksploatacyjne, traktuję to jak inwestycję. Jak widać – opłaca się. Nic się jeszcze konkretnego nie popsuło i myślę, że to m.in. zasługa dobrych olejów – twierdzi Andrzej Urbaniak.