Związek: w sprawie ASF robimy wszystko, co możliwe
Główny lekarz weterynarii zdecydowanie odrzuca oskarżenia o to, że kierowana przez niego instytucja zaniedbała swoje obowiązki w związku z afrykańskim pomorem świń.
- Jeżeli chodzi o obszar weterynaryjny robimy wszystko co jest możliwe i nie mamy sobie nic do zarzucenia - tłumaczył Janusz Związek, który 12 marca odpowiadał na pytania posłów w Sejmie.
Podkreślił, że rolnicy w całym kraju są informowani o niezbędnych zabezpieczeniach, które mają uchronić trzodę chlewną przed ASF. - Każda hodowla świń musi być ogrodzona. Przykład należy brać z Hiszpanów, którzy mając na swoim terenie ASF stosowali nawet podwójne ogrodzenia - zauważył Związek.
W jego ocenie, stuprocentowe zabezpieczenie kraju przed migracją dzików z terenu Białorusi, które mogą przenosić śmiertelnie groźnego wirusa, nie jest możliwe. - To, co możemy zrobić, to utrzymać pogłowie polskich dzików w ryzach. Zmniejszenie populacji o około 20 procent jest potrzebne, ale to kwestia kilku miesięcy - zaznaczył główny lekarz weterynarii.
Podczas obrad sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi padło wiele gorzkich słów nie tylko pod adresem Głównego Inspektoratu Weterynarii, ale również ministerstwa rolnictwa.
Parlamentarzyści pytali, jak to możliwe, że do dziś wielu rolników ze strefy buforowej nie doczekało się skutecznej pomocy. - Ministerstwo nie podjęło realnych działań i nie przygotowało kraju na sytuację kryzysową - grzmiał poseł Jacek Bogucki (Solidarna Polska). - Patrząc na skutki widać, że popełniono szereg rażących błędów.
Suchej nitki na resorcie rolnictwa nie zostawił także poseł Henryk Kowalczyk (PiS). - Od 17 lutego nic konkretnego nie zrobiono. Poza wyznaczeniem strefy buforowej, która z niezrozumiałych względów obejmuje tak duży obszar. Jaka była podstawa takich działań? - dopytywał poseł.