Tucz kontraktowy jedyną szansą na przetrwanie?
Prosięta zza granicy zalewają polski rynek. W ubiegłym roku było to ponad 5 mln sztuk. - Z niepokojem obserwujemy niekorzystne zmiany zachodzące od kilkudziesięciu lat w sektorze produkcji trzody chlewnej w Polsce. Z jednej strony spada w kraju liczba macior, z drugiej niedobór prosiąt rekompensowany jest poprzez import głównie z Danii – czytamy w komunikacie zawierającym stanowisko zarządu KZP-PTCH w sprawie tuczu kontraktowego.
Liczba macior w stadzie produkującym prosięta powinna wynosić minimum 1000 sztuk, a najlepiej 1500 sztuk. To przeszkoda, która dla wielu hodowców jest nie do przejścia. I nie chodzi wyłącznie o koszty, ale o sprawy organizacyjne związane z uzyskaniem wszelkich pozwoleń.
Produkcja i eksport wieprzowiny wzrośnie. Ceny mogą spaść
Hodowcy i producenci trzody chlewnej zrzeszeni w Krajowym Związku Pracodawców-Producentów Trzody Chlewnej uważają, że aby uruchomić produkcję prosiąt w Polsce trzeba wybudować około 100 ferm, z których każda powinna liczyć po 2 tys. sztuk macior. Z uwagi na negatywne nastawienie społeczności lokalnych oraz obowiązujące przepisy jest to praktycznie niewykonalne.
Temat odbudowy produkcji prosiąt i warchlaków w Polsce trwa od ponad 5 lat. Niestety w tym czasie import tych zwierząt dodatkowo wzrósł. KZP-PTCH pyta zatem co jest bardziej korzystne dla Polski w obecnej sytuacji? Czy może jest to import mięsa i gotowych wyrobów, czy import tuczników do uboju czy może w końcu import prosiąt i warchlaków do tuczu?
- Sądzimy, że każdy rozsądny człowiek myślący po gospodarsku zna odpowiedź na to pytanie. Bardziej korzystny jest import prosiąt, gdyż wtedy w Polsce powstają miejsca pracy i nasze rzeźnie zarabiają na uboju, a nie te zlokalizowane za granicą – czytamy w stanowisku związku.
Przypadki ASF u dzików. Padły kolejne zwierzęta
Pogłowie trzody chlewnej w Polsce jest coraz niższe. W momencie wejścia do Unii Europejskiej świnie w naszym kraju utrzymywało około 740 tys. gospodarstw. Ich średnia efektywności produkcji wynosiła 15 tuczników na lochę na rok.
Produkcją świń pod koniec 2015 r. jak wynika z danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, zajmowało się 165 tys. gospodarstw. Oznacza to, że przez 12 lat zlikwidowano produkcję trzody chlewnej w 575 tys. małych gospodarstw.
Tucz kontaktronowy w obliczu obecnej sytuacji na polskim rynku trzody chlewnej wydaje się być nie najlepszym, ale optymalnym rozwiązaniem. Coraz silniejszą pozycję uzyskują na nim firmy, w tym również paszowe, które zapewniają rolnikom prosięta, paszę, opiekę weterynaryjną, wiedzę oraz odbiór tuczników.
Tucz kontraktowy jest również z konieczności najlepszym i wydaje się być jedynym rozwiązaniem dla tych zakładów mięsnych, które chcą przetwarzać tuczniki wyprodukowane w Polsce.
- Ubolewamy, że przekreślono szansę na rozwój produkcji prosiąt w Polsce w oparciu o profesjonalnie zarządzane fermy. Z naszych szacunków wynika, że poprzez zaniechania w rozwoju produkcji prosiąt w kraju sfinansowaliśmy powstanie 3000 miejsc pracy w Danii, a firmy paszowe straciły rynek wart 370 milionów złotych – czytamy w oświadczeniu zarządu KZP-PTCH.
Stanowisko zarządu KZP-PTCH na temat tuczu kontraktowego można znaleźć tutaj