Rolnicy wciąż rezygnują z produkcji świń
- Obecna sytuacja na rynku trzody chlewnej jest bardzo zła, gorsza niż jeszcze miesiąc temu. Widzę, że wielu rolników przestaje wierzyć w nadejście lepszych czasów - mówi Bogusław Prałat, prezes Polskiego Związku Niezależnych Producentów Świń.
Mirosław Lewandowski: Na początku maja cena tuczników w Niemczech niespodziewanie zmalała o 15 centów. Jak ocenia Pan tę sytuację?
Bogusław Prałat: Była ona dla nas zaskoczeniem. Nie wystąpiły w tym czasie żadne czynniki, które wskazywałyby na możliwe spadki notowań. Wprost przeciwnie, słyszymy wciąż o mniejszej liczbie ubojów oraz niższej wadze sprzedawanych tuczników. Mimo to zakłady zaczęły płacić mniej. Moim zdaniem zostało to zrobione sztucznie.
Rząd chce przedłużyć program dopłat dla hodowców świń
Mirosław Lewandowski: Czy zatem istnieje szansa na wyjście z tego świńskiego dołka?
Bogusław Prałat: Myślę, że cena skupu w końcu przekroczy w Niemczech 2 euro za kg wbc, ale to wciąż nie oznacza, że będziemy zarabiać. Moim zdaniem stanie się to jednak dopiero wtedy, kiedy zakończą się kontrakty podpisane przez zakłady mięsne z dużymi sieciami handlowymi, czyli w drugim półroczu tego roku.
Mirosław Lewandowski: Czy Pan obecnie zarabia na produkcji świń?
Bogusław Prałat: Niestety nie, ponieważ znajduję się w strefie czerwonej, gdzie stawki są bardzo różne, począwszy od 5,30 do 6,30 zł za kg żywej wagi. Według moich obliczeń cena, która pokrywa koszty produkcji to 6,60 zł za kg. To jest obecnie maksimum tego, co otrzymują rolnicy w białej strefie czyli wolnej od ASF. Podkreślam jednak, że pokrywa ona koszty, a nie przynosi zysku.
Mirosław Lewandowski: Czy w takiej sytuacji możemy się spodziewać kolejnej fali rezygnacji z produkcji świń?
Rynek świń w stagnacji. Kiedy przyjdzie ożywienie?
Bogusław Prałat: Niestety tak, choć problem ten nie jest jednowymiarowy. Producenci tuczników w cyklu otwartym mogą nie wstawiać prosiąt przez jakiś czas i gdy sytuacja się poprawi, wrócić do tuczu. My zajmujący się hodowlą i produkcją w cyklu zamkniętym nie mamy takiej możliwości. Kilku naszych członków specjalizujących się w produkcji prosiąt już zadeklarowało, że jeżeli sytuacja nie zmieni się w ciągu najbliższego miesiąca, zlikwiduje stado. I nie mówię tutaj o małych gospodarstwach ale takich, które utrzymują 250-300 macior.
Mirosław Lewandowski: Jak z Pana perspektywy wygląda obecna sytuacja związana z afrykańskim pomorem świń w Polsce?
Bogusław Prałat: W tym roku nie stwierdzono żadnego ogniska ASF u świń i to jest bardzo dobra wiadomość. Jeśli chodzi o dziki to sytuacja wygląda różnie. Są w kraju koła łowieckie, które działają bardzo sprawnie i dobrze. Tam populacja tych zwierząt została istotnie zmniejszona. Są także tereny, gdzie nie robi się praktycznie nic w tym kierunku.
Mirosław Lewandowski: Nie mamy ognisk u świń, ale wciąż wielu hodowców jest objętych ograniczeniami wynikającymi z nałożonych stref.
Produkcja wieprzowiny w UE spada
Bogusław Prałat: Tak jak wspomniałem, sam jestem w strefie czerwonej, mimo że ognisko w pobliżu mojego gospodarstwa wybuchło pod koniec lipca ubiegłego roku. Dla wielu hodowców obecne przepisy są bardzo krzywdzące.
Mirosław Lewandowski: Rolnicy w strefie czerwonej tracą sporo pieniędzy głównie wskutek niższych cen skupu tuczników.
Bogusław Prałat: Tak, w ubiegłym roku i na początku tego, różnica ta wynosiła ponad 1 zł, a nawet 1,2 zł za kilogram żywca. Tymczasem wciąż nie otrzymaliśmy wyrównania z tego tytułu za czwarty kwartał 2021 r.
Mirosław Lewandowski: Czy obecnie ceny skupu świń w tej strefie wciąż dużo niższe?
Bogusław Prałat: Nie, teraz na szczęście ta różnica wynosi od 20 do 50 groszy. Wciąż jednak dokładamy do naszego interesu. Jeżeli ministerstwo rolnictwa chce ratować sytuację na rynku trzody chlewnej nie powinno na to pozwalać.
Więcej informacji na temat hodowli i produkcji trzody chlewnej znajdziesz w magazynie "Hoduj z Głową Świnie". ZAPRENUMERUJ