PROW dla hodowców i producentów trzody
Jeszcze nie wiadomo ile pieniędzy z nowego PROW na lata 2014-20 trafi do hodowców i producentów trzody chlewnej, a już pojawiają się propozycje obniżenia górnych progów pomocy finansowej.
Rolnicy zajmujący się produkcją i hodowlą trzody chlewnej, którzy chcą otrzymać pomoc finansową w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014-20 muszą spełnić kilka warunków. Wartość ekonomiczna gospodarstwa w dniu składania wniosku w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa musi się mieścić w granicach od 15 tys. do 100 tys. euro, a w przypadku producentów prosiąt od 15 tys. do 500 tys. euro. Powierzchnia gospodarstwa nie może przekraczać 300 ha. Dla młodych rolników pomoc może wynieść do 60 proc. kosztów inwestycji, a dla pozostałych beneficjentów do 50 proc. Dolną granicą dofinansowania jest 30 proc. kosztów inwestycji. Minimalna kwota wsparcia ma wynieść 50 tys., a maksymalna 1,5 mln zł. Pojawiają się jednak głosy, aby obniżyć górny próg z 1,5 mln do 900 tys. zł.
Maksymalnie 150 loch
Jeśli te informacje się potwierdzą, to hodowcy starający się o wsparcie będą mogli przeznaczyć na budowę nowej chlewni bądź modernizację budynków inwentarskich maksymalnie 1,8 mln zł (50 proc. pomocy z PROW w przypadku tej kwoty wynosi 900 tys. zł), a nie 3 mln zł (50 proc. pomocy z PROW w przypadku tej kwoty wynosi 1,5 mln zł).
Jak ta korekta w nowym PROW przekłada się na skalę produkcji? Średnio jedno stanowisko dla lochy kosztuje 12 tys. zł. Przy maksymalnej wartości inwestycji czyli 1,8 mln zł wystarczy to do stworzenia 150 stanowisk dla macior.
- Politycy założyli, że przy tak dużym stadzie hodowcy mogą uzyskać w cyklu trzytygodniowym 200 prosiąt. To czysta utopia. Każdy, kto choć trochę zna się na trzodzie chlewnej wie, że nie zawsze wszystkie maciory będą regularnie w ciąży, część z nich będzie miała dłuższy okres jałowy. Załóżmy, że przy doskonałym zarządzaniu co trzy tygodnie będziemy w stanie przygotować grupę 150 prosiąt, co wydaje się dość ambitnym planem. To i tak będzie za mało - tłumaczył podczas międzynarodowych targów Ferma w Łodzi Tadeusz Blicharski, dyrektor biura Polskiego Związku Producentów i Hodowców Trzody Chlewnej POLSUS.
Import prosiąt będzie niezagrożony?
Powołany w 2012 r. przez ministra rolnictwa zespół ds. opracowania programu wsparcia sektora produkcji trzody chlewnej w Polsce ustalił, że aby polska produkcja prosiąt była konkurencyjna, powinniśmy mieć gospodarstwa utrzymujące od 150 do 750 loch.
- Liczba 150 loch została ustalona w oparciu o polskie warunki. Mamy dużo rozdrobnionych stad i dla wielu hodowców osiągnięcie takiej wielkości produkcji jest ogromnym wyzwaniem. Niestety dzisiaj wiemy, że ta wielkość stada podstawowego nie jest wystarczająca - mówi Tadeusz Blicharski i dodaje: - Jeśli tucz ma przynosić zysk, producenci muszą sprzedawać do zakładów mięsnych jednorazowo 200-300 tuczników. To jest możliwe tylko w sytuacji, kiedy kupią taką samą, a nawet większą liczbę prosiąt. Tymczasem w Polsce jest zaledwie 30 ferm, które posiadają kilkaset loch i produkują oraz oferują duże i wyrównane mioty tych zwierząt. Okazuje się, że żadna z nowo powstałych chlewni nie spełni tego zadania. Tym samym pieniądze z PROW zostaną wyrzucone w błoto, ponieważ te inwestycje nie zatrzymają dużego importu prosiąt z zagranicy.
PROW utrwali drobną strukturę stad
Wielu hodowców nie zdecyduje się na takie inwestycje, ponieważ nie są do nich przygotowani ekonomicznie, a przede wszystkim mentalnie. Ponadto prowadzenie i zarządzanie fermą liczącą 150 loch w cyklu trzytygodniowym nie jest proste. Dlatego Tadeusz Blicharski przewiduje, że pieniądze trafią głównie do tych hodowców, którzy zdecydują się na dużo mniejszą hodowlę w cyklu zamkniętym i którzy nie będą oferować wyrównanych grup prosiąt na sprzedaż.
- Prosięta targowiskowe, które pochodzą właśnie z takich gospodarstw, nie są atrakcyjnym towarem dla producentów świń w cyklu otwartym. To mogą być kolejne zmarnowane pieniądze, z których będzie się spowiadał kolejny minister rolnictwa – uważa Tadeusz Blicharski.
Napisz do autora: