Nie mamy ognisk afrykańskiego pomoru świń. Tylko przypadki
W lutym krajowe służby weterynaryjne stwierdziły dwa przypadki afrykańskiego pomoru świń (ASF), czyli dwa zakażone dziki. W Polsce nie ma na szczęście żadnych ognisk, czyli zakażonych stad świń domowych.
3 lutego właściciel gospodarstwa we wsi Grzybowszczyzna w woj. podlaskim w powiecie sokólskim 900 m od granicy z Białorusią znalazł w rowie melioracyjnym zamarzniętego martwego dzika i zawiadomił lekarzy weterynarii. U dzika wykryto wirusa ASF. Rolnik miał pięć świń i mimo kontaktu z dzikiem nie zakaził zwierząt. Wszystkie zostały przebadane przed ubojem i wyniki były ujemne. W promieniu 7 km od tego miejsca znajduje się 126 gospodarstw utrzymujących ok. 600 świń. Wszystkie zwierzęta zostały przebadane i nie stwierdzono ani jednego dodatniego wyniku.
Drugi przypadek dzika odkryto w miejscowości Ozierany Wielkie, leżącej także w powiecie sokólskim w odległości 2-3 km od granicy z Białorusią. Badania tego zwierzęcia wykazały brak obecności przeciwciał w surowicy krwi. Oznacza to, że dzik chorował maksymalnie 10 dni, ponieważ tyle czasu mija od zakażenia do produkcji ciał odpornościowych. Wirus jest więc bardzo zjadliwy. Oba padłe dziki dzieliła odległość 9-10 km. Poza tymi przypadkami służby weterynaryjne nie znalazły kolejnego dzika zakażonego ASF.
- Nie ma żadnego dowodu świadczącego o rozprzestrzenianiu się wirusa na terytorium Polski w populacji dzików i świń domowych. Nie mamy ognisk ASF, jedynie dwa przypadki, które nie obligują do zabijania świń. Niestety, wbrew temu co mówią białoruskie władze, prawdopodobnie wirus jest w tym kraju obecny i w każdej chwili może ponownie dotrzeć do Polski wraz z dzikami, ale także w wędlinach czy na kołach samochodów - mówi prof. Zygmunt Pejsak z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.
Strefa buforowa
Zgodnie z unijnymi przepisami, kraj lub region, w którym wykryto ogniska wirusa ASF traci prawo eksportu świń i wieprzowiny do krajów Wspólnoty na czas od 12 do 36 miesięcy. Aby Polska nadal mogła bez ograniczeń uczestniczyć w wymianie handlowej z Unią Europejską główny lekarz weterynarii wyznaczył strefę buforową. Obejmuje ona powiaty gołdapski, suwalski, sejneński, augustowski, sokólski, moniecki, białostocki, hajnowski, bielski, sokołowski, siemiatycki, siedlecki, łosicki, bialski, radzyński, parczewski, lubartowski, włodawski, łęczyński i chełmski.
Na podstawie analizy ryzyka i oceny GLW uznał, że ta strefa jest właściwa. Jego zdaniem, Polska musi przekonać UE, że pozostała część naszego kraju jest wolna od ASF i że wirus nie przeniesie się poza strefę buforową z dnia na dzień.
W strefie obowiązują ograniczenia w zakresie obrotu, uboju tuczników i postępowania z mięsem wieprzowym. Dla hodowców najdotkliwszy był zakaz wywozu zwierząt poza jej terytorium. 26 lutego minister rolnictwa wydał rozporządzenie, które zniosło całkowity zakaz przemieszczania świń ze strefy buforowej. Oznacza to, że hodowcy mogą sprzedawać swoje zwierzęta poza jej teren. Niestety zakłady mięsne nie chcą kupować tuczników pochodzących z tej strefy. Podobnie sytuacja wygląda z prosiętami. Hodowcy mogą je sprzedawać poza teren buforowy pod warunkiem, że będą one miały świadectwo zdrowia wystawione przez lekarza weterynarii, który otrzyma zgodę na wywóz od powiatowego lekarza weterynarii. Kolejnym warunkiem jest zgoda PLW sprawującego kontrolę nad kupującym. Prosięta muszą także przejść 21-dniową kwarantannę, po której będą uznane za zdrowe.
Czekamy na decyzję UE
Obszar strefy buforowej można zmienić dopiero po trzech miesiącach od znalezienia ostatniego przypadku ASF. Główny lekarz weterynarii zapewnia, że stara się wpłynąć na Komisję Europejską aby zgodziła się na skrócenie tego okresu i zmniejszenia obszaru strefy buforowej.
- Dopiero po trzech miesiącach możemy wnioskować o zawężenie tego terenu. To zdecydowanie za długo. Dlatego 4 marca na forum UE przedstawiliśmy projekt skrócenia tego okresu i zarazem zmniejszenia strefy, ale zostaliśmy przegłosowani. Kolejne posiedzenie odbędzie się 18 marca, może wówczas uda nam się wynegocjować lepsze warunki - tłumaczy Janusz Związek, główny lekarz weterynarii.
Czy uzasadniona była tak duża strefa? Dyrektor referencyjnego laboratorium OIE ds. Afrykańskiego Pomoru Świń prof. Jose Sanches-Vizcaino z Uniwersytetu Complutense w Madrycie podczas niedawnej wizyty w Polsce przekonywał, że wyznaczona w Polsce strefa buforowa jest za mała. Powinna ona także objąć granicę z Ukrainą, ponieważ w ciągu kilku miesięcy wirus ASF będzie się tam rozprzestrzeniał. Jego zdaniem, jeśli Polska chce się obronić przed tą chorobą powinna także wybić wszystkie świnie z tej strefy.
Minister rolnictwa rozmawia
Hodowcy ze strefy buforowej skarżą się na zakłady mięsne, które w obawie przez restrykcjami ze strony Rosji nie chcą kupować ich tuczników. Krytykują także ministra rolnictwa za to, że nie podjął odpowiednich kroków w celu poprawy ich sytuacji.
- W naszej miejscowości hodowcy szukają padłego dzika, żeby przynieść go do chlewni. Jeśli choroba dotknie nasze świnie, zwierzęta zostaną zabite, a my przynajmniej otrzymamy odszkodowanie. Tymczasem teraz nie możemy sprzedać tuczników, a zwierzęta trzeba karmić, więc ponosimy duże straty. Powoli zaczyna nam brakować miejsca w chlewni, lochy za chwilę będą się prosić w kojcach grupowych. Brakuje jeszcze tylko kontroli z inspekcji weterynaryjnej, która stwierdzi, że nie spełniamy zasad dobrostanu i za karę stracimy część dopłat bezpośrednich - mówili rozgoryczeni hodowcy podczas konferencji dotyczącej ASF, która odbyła się w ramach targów Ferma Bydła i Świń w Łodzi.
W odpowiedzi na te zarzuty ministerstwo rolnictwa zapewnia, że producenci z powiatów objętych strefą buforową otrzymają w pierwszej kolejności dopłaty bezpośrednie. Ponadto na wniosek producentów trzody do banków trafi pismo w sprawie przedłużenia terminu spłaty zaciągniętych kredytów z dopłatą Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Zabezpieczone są też środki na zdjęcie części nadwyżki wieprzowiny w strefie z ograniczeniami. Stanisław Kalemba będzie także rozmawiał z komisarzem UE Dacianem Ciolosem o możliwości uruchomienia dopłat do prywatnego przechowywania oraz skorzystania z funduszy rezerwowych UE.
Odstrzał dzików to nie jest rozwiązanie
Mimo to hodowcy krytykują służby weterynaryjne za to, że są przeciwne likwidacji dzików w Polsce.
- Hiszpanie i Portugalczycy zajmują się afrykańskim pomorem świń od 50 lat. Na podstawie wielu analiz twierdzą, że totalne wybijanie dzików nie jest właściwym sposobem na zapobieganie szerzeniu się ASF. Po pierwsze, likwidacja całej populacji jest niemożliwa. Po drugie, dziki w takich warunkach szybciej się rozmnażają. Po trzecie, szybko przenoszą się w inne miejsca i tym samym poszerzają zagrożoną strefę - tłumaczy prof. Zygmunt Pejsak.
Wszystkie metody będą skuteczne
Zgodnie z zaleceniami Inspekcji Weterynaryjnej hodowcy muszą sami zabezpieczyć swoje stada, przestrzegając przy tym wszelkich zasad bioasekuracji. Powinni zabezpieczyć teren fermy solidnym ogrodzeniem, ograniczyć do minimum wizyty obcych osób na terenie gospodarstwa, a szczególnie w chlewni. Ponadto każdy, kto ma wejść na teren gospodarstwa musi zmienić ubranie i zadeklarować, że przez ostatnie 72 godziny nie miał kontaktu ze świniami.
Pracownicy większych ferm nie mogą uczestniczyć w polowaniach, przynosić na teren gospodarstwa kanapek z wędlinami i wyrobami wieprzowymi. Dobrze, jeśli obsługa stada poza pracą na fermie nie ma kontaktu z innymi świniami. Przed wjazdem do gospodarstwa należy wyłożyć maty dezynfekcyjne wypełnione np. roztworem sody kaustycznej, którą w tych wyjątkowych okolicznościach lekarz weterynarii może dopuścić do obrotu (w Polsce stosowanie sody kaustycznej jest zabronione) lub preparatem Virkon S. Wszystkie samochody muszą być dobrze umyte i zdezynfekowane. Jeśli to możliwe, należy także do minimum ograniczyć zakup świń.
Gdy wirus pojawi się w stadzie
Hodowcy muszą pamiętać o tym, aby w razie pojawienia się choroby w ich stadzie natychmiast zgłosić ten fakt powiatowemu lekarzowi weterynarii. W przeciwnym razie choroba będzie się rozprzestrzeniać.
- Statystyki mówią, że w UE od wprowadzenia wirusa do stada do zdiagnozowania choroby mija średnio 60 dni. Tyle czasu hodowcy zastanawiają się nad zgłoszeniem przypadku służbom weterynaryjnym. W Polsce przysługuje pełne odszkodowanie za zabite zwierzęta, dlatego rolnicy nie powinni zwlekać ze zgłoszeniem przypadku ASF - mówi prof. Pejsak.
Według wyliczeń GIW, likwidacja jednego ogniska ASF w stadzie liczącym 40 świń kosztuje ok. 720 tys. zł., a w stadzie liczącym 20 tys. świń - 15 mln zł. Hodowcy trzody chlewnej muszą także pilnować się nawzajem. Jeżeli u sąsiada, który ma np. dwie świnie wybuchnie ASF, to w promieniu 3 km czyli w tzw. strefie zapowietrzonej, wszystkie stada zostaną zlikwidowane. Rolnicy nie powinni także wykonywać sekcji zwłok padłych świń we własnych gospodarstwie. Najwięcej wirusów znajduje się bowiem we krwi, która wyciekając ze zwłok zakaża teren. Dlatego zakażone stada będą likwidowane w taki sposób, aby krew nie wydostała się na zewnątrz organizmu. Hodowcy będą mogli ponownie wstawić zdrowe zwierzęta 40 dni po tym zdarzeniu. Wcześniej muszą jednak dokładnie zdezynfekować wszystkie obiekty.
Monitoring non stop
Obecnie zwalczanie ASF polega na wzmożonym monitoringu wschodniej granicy Polski. Służby wyszukują martwe dziki i natychmiast przesyłają próbki do Instytutu Weterynaryjnego w Puławach. Do laboratorium trafiają także próbki pobrane od martwych świń z gospodarstw, w których w ostatnim czasie hodowcy odnotowali zwiększoną liczbę padnięć i zgłosili to inspekcji.
Rolnicy nie płacą za te badania. Są one wykonywane na koszt państwa. Od momentu dotarcia próbek pobranych od padłych dzików bądź świń do laboratorium do otrzymania wyniku mijają dwa, a w przypadku wykonywania dodatkowych badań trzy dni. Przesyłane próbki trafiają najpierw do punktu przyjęć, a następnie maksymalnie po kilku godzinach do laboratorium. Pracownicy najpierw badają próbki pochodzące od padłych zwierząt, a w drugiej kolejności od żywych świń i ustrzelonych dzików.
W 2013 r. PIW-et Puławy przebadał 1672 próbki pobrane od świń i 11693 od dzików. Wszystkie były ujemne. W styczniu tego roku przebadał 19 próbek od świń i 1848 od dzików, a w lutym odpowiednio 671 i 3610. Wszystkie, z wyjątkiem dwóch przypadków zakażonych dzików wykrytych w lutym były ujemne.
Żyje długo, ale nie w wysokiej temperaturze
Wirus ASF jest niezwykle odporny czynniki zewnętrzne. Nie zabije go wędzenie, peklowanie, czy mrożenie. W mrożonym mięsie żyje przez 1000 dni, w solonym przez 180 dni, a w suszonym które jest popularne w Rosji i na Białorusi do 300 dni. Ginie jedynie podczas obróbki termicznej w wysokich temperaturach - przez gotowanie w czasie 20 minut w temp. 60 st. C oraz w ciągu jednej minuty w temp. 80 st. C.
Napisz do autora: