Dziki zdychały, zdychają i będą zdychać
Sanitarny odstrzał dzików wzbudza duże kontrowersje oraz emocje, zarówno wśród jego zwolenników, jak i przeciwników. Podobnie było na początku tego roku.
Paweł Niemczuk, który w tym czasie pełnił funkcję głównego lekarza weterynarii podkreśla, że w związku z podjętymi przez niego decyzjami dotyczącymi wprowadzenia odstrzału, wylała się na niego fala krytyki ze strony ludzi, którzy nie są związani z rolnictwem.
- Wyznaczyłem obszar dzielący wolną od choroby część kraju od strefy żółtej. Przebiegała ona wzdłuż całej Polski. W tym pasie należało wykonać odstrzał dzików. Początek tego roku był ostatnim momentem, kiedy można było prowadzić zbiorowe polowania. I co wówczas zrobili tzw. animalsi? Powiedzieli że chcemy odstrzelić wszystkie dziki i lochy prośne na terenie całego kraju - mówił Paweł Niemczuk podczas listopadowego spotkania z hodowcami trzody chlewnej które zorganizowaną firma Goodvalley.
Stawali na linii strzału i blokowali polowanie
Podkreślił również, że rozpoczęły się wystapienia tzw. pseudonaukowców, którzy byli przeciwni strzelaniu do tych zwierząt
Były główny lekarz weterynarii tłumaczył, że zakażone wirusem dziki padną i to w dużo większych męczarniach.
- Organizacje prozwierzęce wmawiały opinii publicznej że dziki umierały. Tymczasem należy jasno powiedzieć, że wskutek zakażenia ASF-em one po prostu zdychały i nadal będą zdychać. W związku z tym lepiej je odstrzelić i zbadać. Jeśli wyniki będą ujemne wówczas należy je przeznaczyć do spożycia. Takie jest życie - dodał Paweł Niemczuk.
Były główny lekarz weterynarii tłumaczył również, że przypadku likwidacji ogniska ASF zgodnie z przepisami wszystkie zwierzęta, również prośne maciory, są zabijane i przeznaczone do utylizacji. Tyle, że wówczas nikt nie staje w obronie tych zwierząt.
- Więcej aktualnych informacji na temat afrykańskiego pomoru świń będzie można znaleźć w najnowszym wydaniu magazynu Hoduj z Głową Świnie. ZAPRENUMERUJ