Branża mięsna kontra NIK. Ilość dodatków w wyrobach jest w normie
Stosowanie dodatków w przetworach i niektórych wyrobach mięsnych jest konieczne, ale ich ilość nie przekracza norm. Raport NIK na temat dodatków do żywności, gdzie wskazano na ich dużą zawartość nie odzwierciedla rzeczywistego stanu - uważa Witold Choiński, prezes Związku "Polskie Mięso".
Najwyższa Izba Kontroli na początku stycznia opublikowała raport, w którym wskazała na brak jednego organu odpowiedzialnego za nadzór nad rynkiem dodatków do żywności.
NIK wnioskuje o nadzór nad stosowaniem dodatków do żywności
Chodzi nie tylko o ich stosowanie, ale także o uwzględnienie wpływu kumulacji wielu substancji dodatkowych w jednym środku spożywczym lub codziennej diecie.
Podano m.in., że w kiełbasie śląskiej stwierdzono rekordową liczbę substancji dodatkowych - 19 dodatków.
- Mamy poważne wątpliwości co do wiarygodności tego raportu, ponieważ wielokrotnie cytowane i przedstawiane produkty mięsne z dużą ilością dodatków E czy innych substancji dodatkowych nie odzwierciedlą absolutnie rzeczywistego stanu rzeczy w przemyśle mięsnym. Przykładowe 2 produkty, które były pokazywane jako produkty z dużą zawartością substancji dodatkowych, takie jak kiełbasa śląska czy parówki i przekroczenie dawek dziennych - powiedział Choiński.
Dodał, że chociażby przykładowa parówka, która zawiera w swoim składzie również 2 składniki niedozwolone (...) nie może stanowić podstawy do twierdzenia, że taki stan rzeczy ma się na co dzień.
Inspekcja jakości handlowej sprawdza rynek mięsa. Co ustaliła?
Jak mówił, świadczą o tym również dane z grudnia 2018 r. Instytutu Żywności i Żywienia, który badał żywność, w tym wyroby mięsne, na zawartość azotynów. Podkreślił, że branża mięsna nie może zgodzić się z tym raportem, ponieważ nie podano, jakimi metodami było robione to badanie, na jakiej skali, na jakich produktach.
Zdaniem Choińskiego, pokazywana w raporcie duża ilość dodatków stosowana w przetwórstwie nie odzwierciedla stanu rzeczywistego.
Prezes "Polskiego Mięsa" podkreślił, że stosowanie dodatków w przetworach i niektórych wyrobach absolutnie jest konieczne, pod warunkiem, że rzeczywiście nie przekracza pewnych norm. Często stosowanie dwóch lub trzech składników, takich jak azotyn sodu czy kwas askorbinowy, połączonych ze sobą, daje efekt synergiczny, czyli sprawia, że możemy ich zastosować mniej.
Podobnie jest w przypadku fosforanów - użycie trzech różnych powoduje, że suma zastosowania daje efekt końcowy lepszy niż zastosowanie jednego, bo tych składników zużywa się w sumie jest dużo mniej.
Mięso z zebr w supermarketach. Konsumenci są oburzeni
- Jest kilka powodów stosowania (dodatków) - przede wszystkim w celu wydłużenie okresu przydatności do spożycia oraz trwałości produktów, zapewnienia bezpieczeństwa konsumentowi, zapobieganie zmianom jakościowym produktu czy choćby podniesienie atrakcyjności produktu dla konsumenta albo też aby produkt spełniał funkcje dodatkowe (...) z wartością dodaną" - wyjaśnił.
Według Choińskiego, normy dotyczące stosowania w żywności dodatków są nieprzekraczalne. Jeśli dany producent takie normy przekracza, łamie prawo to należy eliminować lub karać. Prezes podkreślił jednocześnie, że "substancje, które są stosowane zgodnie z normą, absolutnie nie narażają przeciętnego konsumenta na jakiekolwiek konsekwencje zdrowotne".
Podkreślił, że ostatnich latach (2011, 2014) normy dotyczące stosowania dodatków zostały zaostrzone przez Unię Europejską. Ograniczono wówczas stosowanie niektórych substancji dodatkowych, a poziomy dopuszczalności niektórych jeszcze zmniejszono. Dzisiaj stosuje się ich dużo, nawet kilkakrotnie mniej niż w latach 80.
- Książki warte polecenia: Sygnały brojlerów |Sygnały kur nieśnych
-
Książki warte polecenia: Sygnały racic|Choroby bydła - podstawy diagnostyki i terapii |Rozród - Praktyczny przewodnik zarządzania rozrodem (Cow Signals)