Salmonella czai się w łańcuchu dostaw. A najbardziej tracą producenci jaj
Producenci jaj w Polsce czują się niesprawiedliwie traktowani przez państwowe służby sanitarne. Coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których dostawcy pokrywają koszty błędów i zaniedbań, za które nie ponoszą odpowiedzialności.
Tak twierdzi twierdzi Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz, która za najbardziej jaskrawy przykład działań szkodzących branży podaje arbitralne wycofywanie ze sklepów, na koszt producentów, jaj na skorupkach których znaleziono bakterie salmonelli.
Pałeczki bakterii salmonella ponownie wykryte na skorupkach jaj
Dla firm jest to spory problem. Często zdarza się bowiem, że późniejsze badania weterynaryjne na fermach dowodzą, że źródło salmonelli na skorupce nie znajduje się na fermie, ale w innym miejscu łańcucha dostaw, na które producent nie ma już wpływu.
- W ostatnich kilkunastu miesiącach byliśmy świadkami kilku spektakularnych akcji wycofywania jaj, za które zapłacili producenci, a ostatecznie okazało się, że to nie oni ponoszą winę za to zdarzenie. W tych przypadkach, gdzie rzeczywiście na skorupce jaj były bakterie, do skażenia doszło prawdopodobnie w miejscu znajdującym się poza bezpośrednią kontrolą producenta - wskazuje Katarzyna Gawrońska, dyrektor KIPDiP.
Uważa, że bakterie na skorupce jaj mogą pojawiać się w magazynach sklepowych, w transporcie między magazynami a miejscem sprzedaży oraz na sklepowych półkach. Zwraca uwagę na wysiłki producentów, które zmierzają do wdrożenia systemu monitoringu jakości jaj po opuszczeniu przez nie obszarów łańcucha dostaw będących pod kontrolą hodowców.
Kolejna partia jaj "zdrovo Rodzinkovo" z salmonellą na skorupkach
- Niestety, jak dotąd handel detaliczny nie jest zainteresowany współpracą w tym zakresie ponieważ wymaga to poniesienia dodatkowych kosztów i wdrożenia odpowiedniego programu monitoringu. Tymczasem dla branży jaj to sprawa kluczowa ponieważ chodzi tu o ograniczenie ryzyk producenta związanych ze zdarzeniami, które mogą mieć miejsce po dostarczeniu jaj do odbiorców, a przed trafieniem do konsumenta - mówi ekspertka.
Jej zdaniem producenci jaj chcieliby mieć absolutną pewność, że osoby pracujące w centrach dystrybucji, sklepach oraz dostarczające towar do sklepów nie są nosicielami chorób i bakterii groźnych dla konsumentów jaj.
Zdaniem Izby brakuje całościowego spojrzenia na istniejący problem przez organy kontrolujące. W wielu krajach rozróżnianie źródeł zakażeń salmonelli jest już standardem. KIPDiP uważa, że analizując zatrucia u ludzi powinno się brać pod uwagę fakt, że programami kontroli salmonelli nie jest objęta sprzedaż bezpośrednia i produkcja na użytek własny.
Produkcja przyzagrodowa jaj i handel lokalny może stanowić poważne źródło zakażenia. - Szacujemy, że w Polsce z produkcji bez żadnego nadzoru może pochodzić ponad dwa miliardy jaj, które potencjalnie kreują ryzyko bezpośrednich zatruć u ludzi. Osoby mające kontakt z produkcją przyzagrodową mogą także zanieczyszczać produkty z profesjonalnych ferm znajdujące się w sprzedaży detalicznej. Z tego też powodu, właściciele ferm starają się być bardziej restrykcyjni wobec pracowników i zabraniać im prywatnego chowu i jakichkolwiek kontaktów z drobiem poza miejscem pracy - mówi na koniec Gawrońska.