Koszty poprawy dobrostanu kur powinien ponosić także handel
Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz przekonuje, że koszty poprawy dobrostanu kur powinni także ponosić partnerzy handlowi. Rezygnacja z zakupu jaj klatkowych wymusza bowiem wzrost kosztów produkcji, a co za tym idzie cen.
- Hodowcy kur nieśnych są gotowi na najbardziej nawet rewolucyjne zmiany w produkcji. Domagają się jednak sprawiedliwego traktowania oraz stosowania zasad społecznej odpowiedzialności biznesu przez swoich partnerów - tłumaczy Katarzyna Gawrońska, dyrektor Izby.
Regionalizacja ratunkiem dla sektora drobiarskiego
Przyznaje, że rośnie presja ze strony sieci handlu detalicznego oraz niektórych przedsiębiorstw spożywczych na likwidację klatkowego chowu kur. W ostatnim czasie kilka międzynarodowych koncernów żywnościowych zwróciło się do Komisji Europejskiej z sugestią o jego zakazanie.
W Polsce wiele sieci handlowych i firm spożywczych, m.in. są to: grupa Eurocash, sieć handlowa Żabka i Frehmarket, największe dyskonty (Biedronka, Lidl, Kaufald, Aldi, Netto), największa polska grupa gastronomiczna (Sfinks), supermarkety (Tesco, Carrefour, Auchan) zapowiedziała, że od 2025 r. nie będą kupowali najbardziej popularnych jaj "trójek" pochodzących z chowu klatkowego.
Gawrońska zaznaczyła, że branża rozumie konieczność zmian, ale jej zdaniem ważne jest to, aby handel i koncerny spożywcze zechciały wziąć pełną odpowiedzialność za swoje postępowanie, czyli współfinansowały przeobrażenia w branży.
Takim sposobem wsparcia branży jajecznej może być np. rezygnacja z marży ze sprzedaży jaj przez handel detaliczny na rzecz producentów, podpisanie umów gwarantujących producentom określony poziom dochodowości oraz mechanizmy rekompensujące wzrost kosztów żywienia kur.
Wyższe ceny drobiu pomagają, ale nie rozwiązują problemów
Owe rozwiązania - zdaniem Izby - pozwoliłyby hodowcom udźwignąć ciężar zobowiązań kredytowych koniecznych do sfinansowania transformacji klatkowych systemów produkcji na alternatywne. KIPDiP liczy także na wsparcie zmiany sposobu produkcji jaj w ramach Wspólnej Polityki Rolnej czy Europejskiego Zielonego Ładu.
Z szacunków Izby wynika, że ewentualna zamiana wszystkich instalacji klatkowych w Polsce na systemy chowu alternatywnego - chów ściółkowy czy na wolny wybieg, przy utrzymaniu obecnego poziomu produkcji, pochłonęłaby nawet 1,2 mld dolarów.
- Branża obecnie nie dysponuje tak ogromnymi środkami, co więcej hodowcy cały czas spłacają zadłużenie powstałe przy przeprowadzonej przed kilku laty pierwszej "rewolucji dobrostanowej" czyli wymianie klatek dla kur na znacznie większe - zaznaczyła dyrektor Izby.
Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz zauważa jednocześnie, że badania wskazują, iż konsumenci nie chcą rezygnować z jaj klatkowych, bo są najtańsze, a cena przy zakupach odgrywa kluczową rolę. Co oznacza, że wyższe stawki mogą ograniczyć popyt na nie.
Według ostatnich danych Izby, udział jaj klatkowych w produkcji ogółem wynosił w Polsce, w 2019 roku, 82,1 proc. Oznacza to, że w ciągu 10 lat zmalał jedynie o 10,2 punktów procentowych.
O tyle samo wzrósł udział produkcji alternatywnej, z 7,7 proc. w roku 2009 do 17,9 proc. w 2019 r. Tymczasem większość sieci handlowych zobowiązała się, że już za niespełna cztery lata będzie sprzedawała wyłącznie jaja alternatywne.
- Książki warte polecenia: Sygnały brojlerów |Sygnały kur nieśnych |Sygnały indyków