Stado krów na bezludnej wyspie pod Płockiem jest zupełnie bezpieczne. Stan zwierząt wskazuje na to, że mają one wystarczająco jedzenia, aby prawidłowo funkcjonować.
Bezludna wyspa pod Płockiem stała się domem dla ponad 50 krów. Uwięzione zwierzęta nie mogą się stamtąd wydostać.
Kępa Ośnicka jest położona po wschodniej stronie mostu Solidarności w Płocku. Od wielu lat żyją tam 53 krowy.
Zwierzęta są zarejestrowane a teren, na którym znajduje się bydło, należy do rolnika hodującego te zwierzęta od kilkunastu lat.
- Badania na gruźlicę, brucelozę i białaczkę są robione, w tym celu właściciel transportuje lekarza łódką. Można powiedzieć, że to szczęśliwe krowy. Nie są na żadnej uwięzi, a na luzie w obrębie zagrody. Właściciel je dokarmia. Są wiaty, mają się więc gdzie schować. Z pewnością nie jest tak, że są zaniedbywane – mówił dla plock.wyborcza.pl powiatowy lekarz weterynarii Marek Sankiewicz.
Straż dla Zwierząt zaniepokojona tym, że wyspie grozi zalanie, zainteresowała się sprawą.
- W trakcie jednego z przelotów wojskowi, którzy kontrolowali poziom Wisły, zauważyli krowy. Zgłosili nam, że nie ma tam ani jednego człowieka, a drzewa miały być poobgryzane z kory. Stwierdzili, że krowy najwidoczniej nie mają co jeść – tłumaczył dla plock.wyborcza.pl przedstawiciel Straży dla Zwierząt.
Najpierw członkowie Straży dla Zwierząt chcieli wypożyczyć helikopter od wojska, ale okazało się, że jest on zbyt ciężki żeby wylądował na wyspie. W rezultacie wynajęli oni lekki prywatny helikopter.
W ich ocenie jeśli poziom wody się podniesie, to krowy zaczną brodzić w wodzie. A gdy kępę zaleje stracą one pożywienie.
Po rozmowie z właścicielem okazało się, że nie widzi on żadnego zagrożenia dla zwierząt, a tym samym konieczności ewakuacji.
Marek Sankiewicz potwierdził, że krowy są przynajmniej w dobrym, a część w bardzo dobrym stanie zdrowotnym.