Choroba niebieskiego języka to potężny cios dla polskiej hodowli bydła
Zwierzęta hodowlane, zarówno bydło mięsne, jak i mleczne, nie może być przemieszczane w całym obszarze zagrożonym wokół ogniska choroby niebieskiego języka.
Inspekcja Weterynaryjna potwierdziła 2 ogniska choroby niebieskiego języka w Polsce. Pierwsze wybuchło w stadzie bydła mięsnego powiecie wołowskim w województwie dolnośląskim, a drugie w stadzie mlecznym w powiecie pyrzyckim w województwie zachodniopomorskim.
Inspekcja Weterynaryjna zapewnia, że zarówno zakażone stada, jak i te, które znajdują się w trzech strefach wyznaczonych wokół ogniska, nie zostaną wybite. Zakażenie wirusem choroby niebieskiego języka (BTV) zgodnie z prawodawstwem UE, zalicza się do kategorii chorób C+D+E co oznacza, że chore stada nie są likwidowane, jak np. w przypadku wirusa ASF.
Choroba niebieskiego języka. Mamy 2. ognisko w Polsce!
Wokół ogniska choroby wyznaczane są strefy. Pierwsza obejmuje do 20 km i jest tam prowadzony monitoring (pobieranie próbek krwi od zwierząt). Druga, tj. obszar zapowietrzony obejmuje do 100 km i trzecia, czyli obszar zagrożony, do 150 km od zakażonego stada.
– To jedyne dobre wiadomości. Złą jest natomiast to, że w całej strefie obejmującej 150 km od ogniska, obowiązuje zakaz przemieszczania zwierząt. Oznacza to, że żadne sztuki hodowlane, jałowice, czy buhaje o wysokim potencjale genetycznym, nie mogą być sprzedawane do dalszego użytku – mówi Jacek Zarzecki z Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny i dodaje:
– Te zwierzęta mogą jedynie trafić do rzeźni. Oznacza to prawdziwy cios dla hodowców, którzy przecież ciągle udoskonalają genetycznie swoje zwierzęta.
Sztuczne zaniżanie cen
Ceny tych zwierząt z pewnością nie będą wyższe niż przeznaczanych na opas. Mało tego, w ostatnim czasie pojawił się spadek notowań bydła, ale nie w zakładach mięsnych, lecz u pośredników.
– W tym okresie roku nie obserwujemy spadku cen. Teraz to pośrednicy, chcąc wykorzystać tę trudną dla hodowców i producentów sytuację, sztucznie obniżają notowania żywca. Bądźmy więc na to wyczuleni – przestrzega Jacek Zarzecki.
Choroba niebieskiego języka stwierdzona w Polsce!
Polska poniesie potężne straty
Choroba niebieskiego języka wiąże się także z zakazem eksportu żywych zwierząt. Zasady te ustalają indywidualnie odbiory. Już wiadomo jednak, że Ukraina, Rosja i Chiny objęły nim całą Polskę.
– O ile Ukraina i Chiny nie stanowią dla nas problemu, z uwagi na nikły eksport żywca (Ukraina) lub jego brak (Chiny), o tyle Rosja mocno uderzy nas po kieszeni. Do tego kraju sprzedawaliśmy dużo zwierząt, także w formie przerzutowej do innych krajów – mówi Jacek Zarzecki i dodaje:
– Niestety szacuję, że straty, jakie przyniesie nam choroba niebieskiego języka, mogą sięgać nawet 50 mln euro w skali roku.
Dlaczego straty mogą być takie duże?
– Ponieważ strefy, w których nie można przemieszczać i sprzedawać zwierząt sięgają 150 km od ogniska. Póki co mamy 2, ale jeśli wybuchnie jeszcze kilka, zakazem może zostać objęty cały kraj. Nie bójmy się tego mówić głośno, choroba niebieskiego języka jest potężnym zagrożeniem dla polskiej branży wołowiny i mleka.
Więcej informacji na temat hodowli bydła oraz produkcji mleka znajdziesz w magazynie "Hoduj z Głową Bydło"
Nasz magazyn można zaprenumerować w tradycyjnej formie TUTAJ oraz w e-prenumeracie TUTAJ
Książki warte polecenia: Sygnały racic|Rozród - Praktyczny przewodnik zarządzania rozrodem (Cow Signals)