W Indiach coraz więcej rolników traci jedyne źródło utrzymania
Ponad połowa Indusów pracuje na roli. Przez suszę i długi coraz więcej traci swoją ziemię i źródło utrzymania. Podczas każdych wyborów politycy obiecują im ulgi i dopłaty, lecz szybko o nich zapominają.
- Nie wracam do mojej wioski na wybory - mówi Virinder, 50-letni rolnik z dystryktu Kurnool w Andhra Pradeś, na wschodzie Indii.
11 kwietnia rozpoczęły się wybory powszechne. Największym głosującym stanem był Andhra Pradeś. - Ludzie jadą, ale ja zostaję! - dodaje rozdrażniony i odwraca się gwałtownie.
Susza w Polsce to realne zagrożenie
- Dla rolnika to bolesny widok - tłumaczy Virinder, przepraszając za wcześniejszy wybuch. - Kiedy ziemia wysycha, a człowiek traci ziemię, coś w nim umiera - dodaje. Mężczyzna niedawno stracił pole uprawne w Kurnool na zachodzie stanu, kilkanaście godzin jazdy pociągiem od nowej stolicy Amarawati.
Susza trwała pięć lat. Wszystkie studnie w okolicy wyschły. Monsun, kiedy już przychodził, był kiepski, a plony marne. - Władze obiecały kanał. Każdego roku obiecywały - mówi.
Światowa produkcja mleka wzrośnie głównie za sprawą Indii
Virinder nie jest wyjątkiem, ale jednym z wielu. Według danych Narodowego Banku Rolniczego aż 77 proc. rolników w stanie Andhra Pradeś jest zadłużona. Gorzej jest tylko w sąsiedniej Telanganie (79 proc.), nowym stanie, który odłączył się w 2014 r. od Andhry Pradeś. Średnia zadłużonych w kraju to 52,5 proc.
Indie zmagają się z falą samobójstw rolników. Według danych rządowych co roku samobójstwo popełnia 12-18 tys. farmerów.
Większość z nich jednak protestuje, blokuje drogi, a rząd centralny i te stanowe wiele obiecują, lecz szybko zapominają o porozumieniach. Na protesty przestały już zwracać uwagę media. We wrześniu 2017 r. rolnicy ze stanu Tamilnadu, którzy protestowali w Delhi przez dwa miesiące, zaczęli jeść ludzkie ekskrementy, byleby znów przyciągnąć uwagę. Żądali zniesienia długów i dopłat.
Dyskusja o krzemie w Indiach
- Pracowników jest tak wielu, że muszę odmawiać - tłumaczy PAP Chandra Reddy, który prowadzi sporej wielkości gospodarstwo rolne. Uprawia głównie chili. - Płacę mniej, bo chociaż nie ma tu oficjalnie suszy, jak w innych regionach, to jest coraz mniej wody. A tę muszę kupować i dowozić beczkowozami - żali się.
Indie mają tzw. programy pomocowe dla pracowników rolnych. Narodowy Program Zatrudnienia na Wsiach im. Mahatmy Gandhiego gwarantuje 50 dni pracy dla najbiedniejszych.
- Tylko że u nas nikt nie widział tej rządowej pracy - mówi ze złością Virinder. W Andhra Pradeś dla usprawnienia systemu rząd Chandrababu Naidu powołał komitety wioskowe złożone z miejscowych i oficjeli. Komitety jedynie zwiększyły grono osób uwikłanych w korupcję i stały się sposobem na przekazywanie pieniędzy lokalnym działaczom rządzącej Teluskiej Partii Desam (TDP).
Polska chce sprzedawać w Indiach drób, wieprzowinę i jabłka
Jej rywal, Kongres YSR, oparł całą swoją kampanię wyborczą na krytyce działalności komitetów wioskowych. Lider tej partii, Jagan Mohan Reddy, przeszedł 3 tys. km od wioski do wioski, domagając się ich zniesienia, i obiecał dopłaty do produkcji płodów rolnych. Miliarder, syn poprzedniego szefa stanu, który zginął w katastrofie helikoptera, szybko zyskuje popularność.
Przeciwnicy twierdzą jednak, że Jagan Mohan Reddy próbuje odwrócić uwagę wyborców od własnych skandalów. Toczą się wobec niego 31 śledztwa i sprawy sądowe - oskarżony jest m.in. o korupcję za kadencji ojca i pranie brudnych pieniędzy.
- Do wyboru mamy dwie partie, które wiele obiecują rolnikom - zgadza się Chandra Reddy. - Ludzie wybiorą tę partię, do której mają dostęp, gdzie mają znajomych i w ten sposób mają szansę na realizację tych obietnic - ocenia.
- A co z tymi, którzy nie mają takich koneksji? - pyta Virinder. - Mój głos się nie liczy - macha zrezygnowany ręką.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś