Pszczoły i zapylacze zagrożone. Zginęła już połowa gatunków
Populacja zapylaczy i pszczół, które są kluczowe w funkcjonowaniu ekosystemów czy produkcji żywności, jest obecnie zagrożona na całym świecie, w tym w Europie Zachodniej, przez monokulturę rolnictwa i jego chemizację oraz zmiany klimatu - mówi ekolog prof. dr hab. Piotr Skubała.
- Dla zapylaczy i pszczół jest wiele zagrożeń powodujących prawdziwą tragedię w świecie owadów. Wszystkie związane są z działalnością człowieka - podkreśla ekspert z Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Pszczelarze z dotacją na nowoczesne ule
Często mówi się, że najważniejszym zagrożeniem są pestycydy i chemizacja rolnictwa. - Na pewno rolnictwo jest główną przyczyną, gdyż stosuje całą gamę środków chemicznych, które w mniejszym lub większym stopniu, ale są zabójcze dla owadów - wskazuje naukowiec.
Zwraca uwagę, że przemysłowe rolnictwo oznacza monokulturę, brak różnorodności roślin, a to dla pszczół, owadów jest bardzo niebezpieczne, bo przez mają mniej pokarmu i materiałów do budowania gniazd. - Wiąże się to też z fragmentacją siedliska, z utrudnieniem przemieszczania się owadów - tak że one tracą miejsce do życia, materiał do budowy gniazd, tracą pokarm - tłumaczy.
Przekonuje, że pojedynczy rolnik, który staje wobec wielkich korporacji i wielkich pieniędzy, jest na przegranej pozycji. - Powinniśmy zrozumieć, że pozwalając na taki model to my, ludzkość, jesteśmy na pozycji przegranej. Zdestabilizowaliśmy klimat, za chwilę stracimy pszczoły, zapylacze, przyczyniliśmy się do wielkiego wymierania - mówi ekspert.
Zakładanie pasiek miejskich może szkodzić rodzimym gatunkom pszczół
Z kolei jak wskazuje Magdalena Figura z organizacji Greenpeace Polska na podstawie badań w jednym kraju można dokonać ekstrapolacji na inne. - Nie trzeba badać każdego metra kwadratowego powierzchni Ziemi, żeby wiedzieć, że sytuacja jest poważna, skoro pokazują to badania ogólnoświatowe czy przeprowadzone w jednym kraju. Dzięki temu mamy wystarczająco dużo informacji, żeby wiedzieć, że trzeba działać - komentuje.
Raport przygotowany przez brytyjskich entomologów przestrzega, że od lat 70. XX wieku na Ziemi zginęło 50 proc. znanych gatunków owadów. Kolejne 40 proc. jest zagrożonych wyginięciem. W samej Wielkiej Brytanii populacja motyli spadła w tym czasie o 77 proc., a ogółem owadów o 46 proc. Zdaniem autorów raportu dane są przerażające i niepodważalne.
Badacze policzyli też, jakie są przewidywane spadki biomasy owadów na Ziemi. - Rocznie podobno ubywa 2,5 proc. biomasy owadów. Tempo ekstynkcji owadów jest osiem razy szybsze niż w przypadku ssaków, ptaków czy gadów. Tak więc to jest bardzo poważna sprawa - akcentuje Skubała.
Na razie bez miodu spadziowego w pasiekach
W czerwcu 2018 r. Komisja Europejska uruchomiła inicjatywę UE dotyczącą owadów zapylających. Jej celem jest przeciwdziałanie zmniejszaniu się liczebności dzikich zapylaczy w UE.
Znaczenie zapylania przez owady jest ogromne: jest niezbędne dla rozmnażania się roślin, dostarczania zdrowej żywności i dla produkcji rolnej UE o wartości ok. 15 mld euro w skali roku. Jednak liczebność naturalnych zapylaczy znacząco spada; aż 1 na 10 gatunków pszczół i motyli w Europie znajduje się na skraju wyginięcia - wynika z danych KE.
Kolejnym zagrożeniem dla dzikich zapylaczy są stawiane w miastach pasieki.
- Naukowcy zaprotestowali przeciwko tej praktyce, która jest bardzo niebezpieczna, bo pszczoła miodna i pasieki są konkurencją dla dzikich zapylaczy. A my powinniśmy zadbać o dzikie pszczoły i dzikie zapylacze: przestać kosić, przestać grabić, tworzyć łąki kwietne i przestrzenie dzikiej przyrody w miastach, bo tego potrzebują dzikie owady - przekonuje naukowiec.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym! Czekamy: redakcja@agropolska.pl