Eksperci Instytutu Nauk o Środowisku na niemieckim Universitat Koblenz-Landau analizowali wyniki ponad 11 tys. pomiarów stężeń w ponad 2,5 tys. akwenów w 73 krajach.
Rzeki, jeziora i stawy znajdujące się na obszarach zajętych przez rolnictwo są zanieczyszczone środkami owadobójczymi o wiele bardziej, niż się nam wydaje.
Dane dotyczące skażenia wód powierzchniowych insektycydami podsumowali eksperci Instytutu Nauk o Środowisku na niemieckim Universitat Koblenz-Landau. W analizach uwzględnili dopuszczalne stężenia tych związków - takie, jakie bierze się pod uwagę podczas oficjalnych procedur autoryzacji pestycydów.
Stężenie ponad normę
Autoryzacja jest procesem oceny ryzyka związanego z używaniem substancji chemicznej. Cały proces składa się z kilku kroków, prowadzących do zezwolenia na użytkowanie. Celem autoryzacji jest ochrona zdrowia ludzi, zwierząt i środowiska przed substancjami o właściwościach m.in. rakotwórczych, mutagennych czy toksycznych.
Nowe metaanalizy objęły 28 związków wchodzących w skład środków owadobójczych, z których większość dopuszczono do użycia w UE lub USA. Analizowano wyniki ponad 11 tys. pomiarów stężeń w ponad 2,5 tys. akwenów w 73 krajach (większość bezpośrednio w wodzie, część w osadach dennych).
Dane pochodziły z lat 1962-2012. Ukazały się w niemal 840 publikacjach naukowych. Wyniki badania są alarmujące. W ponad 40 proc. próbek wody, w których wykryto środki owadobójcze, przekroczone jest ich najwyższe dopuszczalne stężenie.
W grupie próbek z osadów dennych podobne przekroczenie sięga ponad 80 proc. Z 11.300 odczytów stężeń, w 52 proc. dopuszczalne stężenia substancji były przekroczone, nierzadko 10 tys. razy albo i więcej.
Wyniki badania wskazują, że środki owadobójcze stanowią duże zagrożenie dla bioróżnorodności w zbiornikach wodnych, gdyż nawet dopuszczalne stężenia środków owadobójczych w wodach powierzchniowych prowadzą do zmniejszenia bioróżnorodności organizmów wód słodkich nawet o 30 proc.
Pestycydy pod lupą
Okazuje się też, że stosowane dziś metody oceny ryzyka i procedury związane z dopuszczaniem pestycydów nie pozwalają właściwie chronić środowiska wodnego - dodają autorzy metaanalizy.
Ocena szkodliwego wpływu pestycydów na środowisko jest obowiązkowa, zanim dany środek zostanie dopuszczony do użycia. Zajmują się tym specjalne agencje. Procedury są bardzo zawiłe, same zaś oceny mają sprawić, że stosowanie pestycydów w rolnictwie nie będzie miało szkodliwego wpływu na ekosystemy wodne, lądowe albo na zdrowie człowieka.
Podczas procedury autoryzacji pestycydu określa się jego dopuszczalne stężenie, tzn. takie, przy którym w wodach i u organizmów wodnych nie pojawiają się niepożądane efekty.
Jeśli jakiś pestycyd przejdzie autoryzację, stosujący go rolnicy muszą też przestrzegać zasad użycia (np. nie używać go bliżej niż 20 m. od zbiornika wodnego). To ma sprawić, że w środowisku nie zostaną przekroczone dopuszczalne normy danej substancji.
Rejestracja danego pestycydu Unii Europejskiej albo USA jest możliwa jedynie wtedy, jeśli w jego przypadku zostaną spełnione wszystkie procedury dotyczące uniknięcia ryzyka - i przy założeniu, że rolnicy będą przestrzegać zasad użycia.
Może być jeszcze gorzej
Zdaniem badaczy z University Koblenz-Landau faktyczna sytuacja w terenie może być jeszcze gorsza. Po pierwsze dlatego, że dane nt. stężenia insektycydów można uzyskać jedynie dla jednej dziesiątej zbiorników wodnych znajdujących się na terenach rolniczych. To znaczy, że na temat akwenów w wielu częściach ziemi (np. w Rosji czy Ameryce Południowej) nie ma żadnej wiedzy.
Dodatkowo stężenia środków owadobójczych w wodach powierzchniowych trudno jest wykryć, gdyż często (nawet w bardzo zanieczyszczonych akwenach) utrzymują się one zaledwie kilka dni w roku. Mimo tego, z powodu wielkiej toksyczności substancji owadobójczych, nawet kilkudniowe skoki stężenia wpływają bardzo na organizmy wodne.
Naukowcy dodają, że w ponad 80 proc. próbek, które analizowano pod kątem różnych pestycydów, wykrywano kolejne pestycydy - co najmniej jeden, ale czasami nawet 30. I choć łączny efekt takiego koktajlu pestycydów może być silniejszy, niż pojedynczych - nie uwzględnia się ich w typowych procedurach oceny ryzyka.