Zjazd z nowej drogi "zabije" gospodarstwo? Rolnicy mają duży problem
Kolejni rolnicy postanowili nagłośnić problemy związane z inwestycjami drogowymi państwa. Tym razem chodzi o zaplanowany bardzo stromy zjazd z jezdni, który może uniemożliwić dojazd większymi maszynami do gospodarstwa.
Prowadzą je dwie córki emerytowanego i schorowanego rolnika pana Zdzisława. Jest nastawione na uprawę m.in. zbóż i chów bydła. Niedawno familia zaciągnęła 50 tys. złotych kredytu i wymieniła dachy na oborach.
Tory mają rozdzielić sąsiadów i poszatkować ziemię
Prace remontowe mają się też odbyć wewnątrz budynków, by przygotować stanowiska dla 25 sztuk bydła mięsnego.
Wraz z budową trasy ekspresowej S7 przyszłość gospodarstwa zdaniem właścicieli stanęła pod znakiem zapytania. A chodzi konkretnie o zjazd z budowanej w ramach "ekspresówki" drogi dojazdowej tuż obok zagrody.
- Oni nie przewidzieli, że tu jest gospodarstwo. To, co jest tutaj zaprojektowane, to jest tylko na samochody osobowe - powiedziała przed kamerą polsatowskiego programu "Interwencja" jedna z gospodyń, pani Agnieszka.
Jak dodała, rodzinę przeraża niweleta (linia łącząca poszczególne punkty wysokości robót ziemnych oraz wysokości nawierzchni wzdłuż drogi).
Jej zdaniem przywiezienie zamówionego bydła może się okazać niewykonalne. Podobnie jak np. odebranie płodów rolnych z gospodarstwa zamówionym tirem.
Pandemia utrudnia scalanie gruntów. Będą zmiany w ustawie
- Chcą nam zrobić zjazd z blisko dwóch metrów. Nie będziemy mogli wyjeżdżać ciągnikiem z załadowanym zbożem czy z balotami. Boimy się, że to nam wszystko spadnie do rowu, który też będzie głęboki - dodaje druga z sióstr.
- Decyzja środowiskowa nałożyła na nas obowiązek wykonania przepustu dla małych zwierząt o określonej średnicy, a ta średnica warunkuje niweletę drogi - tłumaczy z kolei Karol Głębocki z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Jak dodaje, takie dokumenty, jak raport o oddziaływaniu na środowisko i wydana decyzja środowiskowa, są dla GDDKiA obowiązujące. Dziennikarze "Interwencji" zapytali jednak Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Warszawie, czy inwestor mógł zgłosić uwagi do raportu ze względu na dobro rolniczej rodziny.
W odpowiedzi można przeczytać m.in., że to w gestii inwestora (GDDKIA) leżało wykonanie dokumentacji (w tym m.in. raportu o oddziaływaniu na środowisko czy też projektu budowlanego) i dopilnowanie realizacji przedsięwzięcia w taki sposób, aby uniknąć sytuacji, w jakiej znalazła się rolnicza familia. Natomiast rolą RDOŚ jest analiza dokumentacji pod kątem wpływu inwestycji na środowisko.
Naukowcy zbadają efektywność ekonomiczną scalania gruntów
Trzeba do tego wszystkiego dodać, że drogowcy zaproponowali wydłużenie (a więc i złagodzenie) zjazdu, ale gospodarze nie zgodzili się na takie rozwiązanie. Dlaczego? Zjazd miałby się bowiem kończyć w podwórku, przez co nieruchomość straciłaby na funkcjonalności i wartości. Dlatego póki co rolnicy blokują przebudowę dotychczasowej drogi dojazdowej.
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy, bowiem na potrzeby inwestycji ci rolnicy musieli oddać część gruntów. I od 2 lat czekają na odszkodowanie. - Wojewoda mazowiecki nie wydał decyzji ustalającej wysokość odszkodowania, także nie mamy podstaw żeby je wypłacić - wyjaśnił Głębocki.
Podkreślił, że uzyskano decyzję zezwalającą na realizację inwestycji drogowej w trybie natychmiastowej wykonalności, czyli wykonawca mógł wejść na przejęty teren.
Przedstawicielka wojewody sprecyzowała z kolei, że nie zostało dokończone postępowanie, ponieważ z informacji urzędników wynika, że właścicielka prowadzi rozmowy z GDDKiA w Olsztynie w zakresie zmiany feralnego zjazdu.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl
źródło: "Interwencja" Polsat