Zginęło 2,5 miliona pszczół. Policja sprawdza, kto zatruł pasiekę
W Chmielniku koło Rzeszowa wytruta została niemal cała pasieka. Zginęło blisko 2,5 mln owadów z 66 rodzin. Straty sięgają blisko 100 tys. zł. Sprawą już zajęła się policja.
- W pasiece był duży szum i niezwykle intensywne powroty pszczół do uli. Niestety, powracające owady w dużej części spadały przed ulem - relacjonuje pszczelarz Rafał Szela w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Groźna choroba znów zaatakowała pszczoły
- Inne siadały na przedniej ścianie ula, przemieszczały się bezładnie i chwiejnie w różnych kierunkach, falowały odwłokami i po chwili spadały na grzbiety z rozłożonymi skrzydełkami, wysuniętymi języczkami, poruszając nerwowo odnóżami. Przez wlotek widać było dużą liczbę pszczół leżących na dennicy, wewnątrz ula. To była totalna agonia. Nie miałem żadnych wątpliwości – moja pasieka została zatruta. Po szybkim sprawdzeniu okazało się, że zatrucie dotyczy całej liczącej 66 uli pasieki - mówi.
Pan Rafał zapewnia, że to nie była zwykła pasieka. Skupiała się bowiem na samej hodowli, co stanowiło zaplecze dla innych pszczelarzy w Polsce. Pszczoły w hodowli były starannie pielęgnowane, leczone oraz podkarmiane.
Badania toksykologiczne nie pozostawiły wątpliwości. Potwierdzono wystąpienie ostrego zatrucia u pszczół. Sprawą zajęła się też policja.
- Mieliśmy 66 praktycznie przygotowanych do zimowania rodzin w ulach standaryzowanych do 5-6 ramek obsiadanych na czarno plus nadmiary pszczół na ściankach i pod daszkami uli. Teraz wciąż walczymy, by cokolwiek przetrwało zimę - mówi na koniec Rafał Szela.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl
źródło: "Gazeta Wyborcza"