Zbiornik budowano ponad 30 lat. Jest otwarty, ale wciąż niegotowy
Niebezpieczne osuwiska, góry śmieci, niedziałająca elektrownia, brak dróg m.in. do pól - mimo że zbiornik wodny Świnna Poręba został oficjalnie otwarty latem 2017 roku, wiele pozostaje jeszcze do zrobienia.
To jedno z najbardziej strategicznych urządzeń hydrotechnicznych na południu Polski, którego zadaniem jest zapobieganie powodziom i suszom. Tym samym inwestycja ma ogromne znaczenie dla rolników.
KRIR chce budowy zbiorników retencyjnych. Pisze nawet do prezydenta
- Epopeja związana z tą budową trwa kilkadziesiąt lat, na szczęście zbliżamy się do końca. Proces napełniania zbiornika trwał rok i docelową rzędną osiągnął 16 listopada zeszłego roku. Trochę to trwało ze względu na stan wody w rzece Skawie, stopień zlodowacenia - mówił podczas posiedzenia sejmowej komisji ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa Grzegorz Witkowski, wiceminister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej.
Obecni na posiedzeniu samorządowcy mieli jednak inne zdanie w sprawie zbliżania się do finału inwestycji. Według Wacława Wądolnego, wójta gminy Mucharz zbiornik wymaga jeszcze wiele nakładów i pracy. Dużym zagrożeniem dla m.in. zabudowań pozostają osuwiska.
- Gdyby państwo zobaczyli zbiornik i mieli się po nim poruszać, byliby zrozpaczeni. Wiele dużych, zalanych krzaków, drzewa, nawet całe lasy. Teren nie został w ogóle uprzątnięty, wyrównany. Można iść brzegiem zbiornika po kolana w wodzie i wpaść w pięcio-, dziesięciometrowe wyrwy, np. po wyrobiskach żwiru. A poszła fama, że zbiornik został oddany, więc zaczęli przyjeżdżać turyści - wskazywał Wądolny.
Powódź już niestraszna? Ważny dla rolników zbiornik po remoncie
Wójt narzekał też na tony śmieci, w tym krocie puszek i butelek pływające w wodzie między krzakami. Wtórował mu w tym Jan Wacławski. Włodarz gminy Stryszów przypominał sugestie samorządowców na etapie piętrzenia wody, by wcześniej oczyścić dno zbiornika. Pływające odpady jego zdaniem można wywozić wagonami.
Mówił ponadto o skargach części okolicznych mieszkańców, którzy nie mają obecnie możliwości dojazdu do swoich pól czy lasów, gdyż drogi znalazły się pod wodą.
Jak zapewniali przedstawiciele władz, na wydatki związane z osuwiskami w budżecie państwa na 2019 r. mają zostać zabezpieczone 24 mln zł.
- Osuwiska ujawniły się, kiedy zbiornik zaczął być napełniany. To jest normalny proces, zwłaszcza jeśli inwestycja jest prowadzona przez tak długi okres. Sytuacja jest na bieżąco monitorowana. Zainstalowano odpowiednie repery tam, gdzie mogą pojawiać się osuwiska - zapewniał Krzysztof Woś, zastępca prezesa Państwowego Gospodarstwa Wodnego "Wody Polskie".
Wiceminister Witkowski przyznawał, iż są jeszcze pozostałości po budowie, a inwestycja za 2 mld zł nie może być śmietniskiem i składać się z niedoróbek. - Wody Polskie, jako właściciel, gospodarz gruntu i zbiornika zrobią wszystko, żeby nie było śmieci - zapewniał urzędnik.