Zakaz hodowli zwierząt na futra rozwiązałby problem ferm norek
Zakaz hodowli zwierząt na futra rozwiązałby problem ferm norek, które powodują uciążliwy odór, zanieczyszczenia i spadek wartości nieruchomości - uważa Marcin Ślęk ze Stowarzyszenia Ekologicznego "Czyste Środowisko". Zwraca uwagę, że zwierzęta są tam traktowane w sposób bestialski.
Posłowie PiS złożyli w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, który przewiduje m.in. wprowadzenie zakazu hodowli i chowu zwierząt futerkowych w celu pozyskiwania futer. Zakaz miałby wejść w życie 1 stycznia 2022 r. Zapisom tym sprzeciwiają się przedstawiciele branży futerkowej.
Posłowie przegłosują zakaz hodowli zwierząt futerkowych?
Ślęk wyraził uznanie i poparcie dla wprowadzenia zakazu. Jego zdaniem obecność hodowli norek wiąże się z silnym odorem, który jest bardzo uciążliwy dla okolicznych mieszkańców. Podkreślił, że na takich terenach wartość nieruchomości dramatycznie spada.
- To często dorobek paru pokoleń ludzi, którzy ciężką pracą pobudowali małe ojczyzny i gdy w promieniu paru kilometrów powstaje ferma norek, wartość tej ich pracy całego życia praktycznie spada do zera - zaznaczył. Jak dodał, kiedy okazało się, że w okolicy Zosina ma powstać ferma norek, nikt nie chce kupować znajdujących się tam działek budowlanych.
Jego zdaniem dużym zagrożeniem dla środowiska naturalnego - gleby i wód - są odchody i odpady z ferm. Przypomniał, że kiedyś odchody norek były traktowane jako odpady przemysłowe, które trzeba było utylizować, ale od pewnego czasu obowiązuje zapis, zgodnie z którym mogą być nawozem rozrzucanym po polach. Wokół takich ferm mnożą się często muchy, insekty, pasożyty.
Nie będzie można trzymać psa na uwięzi i hodować zwierząt na futra
W ocenie Ślęka można przypuszczać, że część ferm działa na granicy prawa lub z jego przekroczeniem. Już na etapie powstawania takiej fermy "aby zaniechać pewnych operatów środowiskowych i uzyskać proste pozwolenie na budowę" w deklaracjach zaniżane są wskaźniki dotyczące planowanej liczby zwierząt, która potem w rzeczywistości jest znacznie
wyższa.
Podał przykład inwestycji, w której na 8 ha mają powstać 54 rzędy wiat z klatkami, co może wskazywać, że ma tam być nie deklarowane ok. 20 tys. norek, ale 150-180 tys.
Ślęk podkreślił, że faktyczną liczbę hodowanych norek na fermach bardzo trudno zweryfikować, bo właściciele hodowli praktycznie nikogo tam nie wpuszczają. Z ustaleń wielu osób i organizacji wynika, że klatki są przepełnione, a stłoczenie zwierząt powoduje zachowania agresywne i autoagresywne.
Norki - jak powiedział Ślęk - są zagazowywane, a te, które jeszcze żyją, są dobijane ręcznie. Po odarciu ze skóry, mięso z norek jest mielone w wielkich bębnach i rozrzucane na polu.
Dyskusja nad zakazem hodowli zwierząt futerkowych wzbudza wiele emocji
Lobby na rzecz utrzymania hodowli norek jest, zdaniem Ślęka, bardzo silne i każda próba legalnego przeciwdziałania tego typu inwestycji spotyka się z agresją ze strony inwestorów, próbami zastraszania czy dyskredytowania ludzi, którzy protestują.
Zdaniem Ślęka informacje o zatrudnionych w tej branży w Polsce 50 tys. osób są przesadzone, a faktyczna jest to ok. pięć tysięcy pracowników. Przekonuje, że hodowla norek na futra to w Polsce dochodowy biznes, m.in. dlatego, że zgodnie z polskim prawem jest to specjalna działalność rolnicza, produkcja rolna, co wiąże się ze znacznie niższymi obciążeniami podatkowymi niż w przypadku przedsiębiorstw.
Zakazy hodowli zwierząt na futra wprowadzono m.in. Wielkiej Brytanii i Austrii, a Holandia, która do niedawna była w
czołówce hodowli norek, dała czas do 2024 r. na ich zamknięcie.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś