Wójt wyszedł z aresztu i objął rządy
Podejrzewany o kierowanie grupą wyłudzającą unijne dopłaty rolnicze wójt gminy Daszyna (woj. łódzkie) wyszedł z aresztu. Przed końcem roku złożył ślubowanie i zaczął ponowne kierowanie samorządem.
Po opuszczeniu aresztu na podstawie decyzji sądu w Wigilię, trzy dni później Zbigniew Wojtera wziął udział w nadzwyczajnej sesji rady gminy.
Wówczas złożył ślubowanie jako wójt, do czego po zwycięskich wyborach jesienią 2018 roku nie miał okazji.
Wójt wygrał wybory zza krat
- Areszt wobec mojej osoby został już uchylony. Sprawa dalej trwa. Nie mogę także obiecać, że już do aresztu nie wrócę. Mój starszy, 7-letni syn nie mógł wręcz uwierzyć, że wróciłem do domu na święta. To było najgorszą konsekwencją odizolowania mnie od rodziny - powiedział "Dziennikowi Łódzkiemu" Zbigniew Wojtera.
Jak podkreślał, przyszłoroczny budżet został już uchwalony, ale będzie chciał sprawdzić sytuację finansową gminy i zaplanowane inwestycje.
- Chcę oczywiście kontynuować rozpoczęte przeze mnie inwestycje dla mieszkańców gminy, m.in. zagospodarować tereny przy zakładzie Animex, który można powiedzieć jest wizytówką naszej gminy, a także gazociąg - stwierdził szef gminy Daszyna.
Wójt siedzi w areszcie. Ale głosów zebrał najwięcej
Miał prawo ubiegać się o fotel wójta, bo nie zapadł wobec niego prawomocny wyrok skazujący. Z oczywistych względów nie mógł jednak przez kolejną kadencję zarządzać gminą. Na czas jego nieobecności robił to wyznaczony przez premiera człowiek.
Jak już pisaliśmy, na aresztowanym wiosną zeszłego roku wójcie ciąży ponad 90 zarzutów, m.in. kierowania grupą przestępczą. Chodzi o potencjalne wyłudzenie w latach 2013-2017 milionów złotych w ramach unijnych dopłat bezpośrednich (na szkodę Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa). W sprawie zatrzymano 11 osób, grozi im do 12 lat więzienia.
- Każda z osób miała przydzielone konkretne zadania. Wnioski o przyznanie dotacji składane były zarówno przez podstawione osoby fizyczne, jak i w imieniu założonych podmiotów gospodarczych - mówił wówczas Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Włodarz od początku nie przyznawał się do winy. Sprawę rozstrzygnie sąd.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl