W lasach psy uśmiercają sarny. Rolnik pyta, gdzie są "wielcy ekolodzy"
Sarny z warszawskich lasów giną w wyniku pogryzień przez psy lub - spłoszone przez te domowe zwierzęta - na jezdniach pod kołami samochodów. Apele, by pieski wyprowadzać na spacery na smyczach, najwyraźniej nie działają.
O tym problemie głośno zrobiło się w stołecznych mediach i na portalach społecznościowych. Zwróciły na niego także uwagę warszawskie Lasy Miejskie na swoim facebookowym profilu przy poście dotyczącym kolejnego przypadku sarny zagryzionej przez psy.
Sarna wpadła przez przednią szybę i utkwiła w bagażniku. Poważnie ranny kierowca
"W sumie zebraliśmy dzisiaj 3 sarny zabite w ten sposób. Jedną z Lasu Kabackiego (rezerwat!), drugą w lasach Wesołej i z Lasu Bielańskiego (rezerwat!)" - wymienili leśnicy. I podali drastyczne dane.
"Od początku roku zebraliśmy z lasów i ulic Warszawy ponad 60 saren, czyli statystycznie ginie tu więcej niż 1 dziennie (a to są tylko przypadki, o których wiemy!!!). Przynajmniej 15 z nich było pogryzionych, a nie wiadomo ile z pozostałych zostało spłoszonych i wpędzonych pod samochody lub po prostu zagonionych na śmierć. Nasuwa się pytanie: co jeszcze musi się wydarzyć, aby opiekunowie psów po prostu zachowywali się odpowiedzialnie, przestrzegali przepisów i nie puszczali swoich pupili luzem w lesie i na nieużytkach?" - czytamy we wpisie.
W tej sprawie napisał do nas jeden z Czytelników, rolnik z północnego Mazowsza hodujący bydło mleczne.
"Zapytajcie teraz, gdzie ci wielcy, warszawscy ekolodzy?" - zaapelował gospodarz, dodając: "Na rolników ci ludzie sypią gromy, że bandyci, oprawcy zwierząt, że krowy gwałcą i Piątka dla zwierząt jest potrzebna. A teraz okazuje się, że sami nie potrafią zadbać ani o swoje zwierzęta domowe, ani o dziką przyrodę. To hipokryzja. Może niech organizacje nazywające się ekologicznymi z policją zabierają te psy warszawiakom. Najlepiej w mieszkaniach, tak jak chcą wchodzić do naszych gospodarstw".
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl