Sypią się donosy i skargi na rolników. Gospodarze powoli tracą nerwy
Skargi i donosy na rolników trafiają do agencji rolnych, służb weterynaryjnych, na policję, a nawet do skarbówki. Przynajmniej po części, to "zasługa" mieszkańców miast, którzy osiedlili się na wsi.
Zjawisko skarżenia się i donoszenia na gospodarzy systematycznie rośnie, co widać jak na dłoni we wpisach na internetowych forach. Rolnicy narzekają, że coraz częściej ciągani są po różnych instytucjach w celu składania wyjaśnień, albo ich gospodarstwa odwiedzane są przez kontrolerów.
ARiMR donosi na rolników. Bo takie są procedury
Rolnikom puszczają nerwy i opisują - często nie przebierając w słowa - swoje doświadczenia. "Wpływają na mnie donosy do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, że wyłudzam dopłaty na nie swoją ziemię. Dowiedziałem się o tym dopiero, jak zacząłem drążyć temat podczas licznych kontroli. Papiery mam jednak w porządku. Podejrzewam, kto mnie "podsadza", ale zrobić się z tym nic nie da" - czytamy na jednym z forum.
"Na moją posesję pofatygowali się policjanci bowiem okazało się, iż na komendę nie raz, nie dwa telefonował "sąsiad", który skarżył się, że zanieczyszczam drogę, zakłócam ciszę nocną, bo traktorami jeżdżę po godz. 22. Mundurowi byli jednak uprzejmi i przyznali, że nie rozumieją czemu ktoś się czepia. Jestem pewny, że dzwonił do nich "mieszczuch", który niedawno postawił dom blisko mojego gospodarstwa. Tacy są najgorsi, bo nie rozumieją rolnictwa i jego potrzeb, a sprowadzają się na wieś. Będę robił wszystko po swojemu, bo jestem u siebie" - pisze kolejny z rolników.
Miasta wyludniają się, a wsi przybywa mieszkańców
A następny dodaje: "Widziałem na własne oczy donos na mnie do skarbówki. To była kartka pełna bredni typu, skąd ma na traktory, skąd ma na samochody, skąd miał na remont domu. I szczucie, że nie mam zarejestrowanej działalności, a przecież prowadzę też agroturystykę, usługi rolnicze, co jest kompletną bzdurą. Oczywiście autor nie miał odwagi się podpisać, więc taki anonim skarbówka najczęściej ignoruje".
Na rolników "zatroskani obywatele" donoszą też do służb weterynaryjnych. Według relacji Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej na niedawnym spotkaniu z delegatami temat ten poruszył Jerzy Dymek, kujawsko-pomorski wojewódzki lekarz weterynarii.
- Mówimy nieraz, że tydzień bez donosu na rolnika, to tydzień stracony. A w donosach tych są skargi na np. brak płyty gnojowej, czy fakt że gospodarz wylał coś na pole. Nie mówiąc już o zapachach. Z tych pism wynikają dwie rzeczy. Pierwsza, że ludzie, którzy donoszą nie rozumieją specyfiki wsi, a druga, że skargi nie mają potwierdzenia w rzeczywistości - wskazywał.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś