Rolnik "uwiązany" w gospodarstwie. Przydałby się zastępca

Poleć
Udostępnij
Autor tekstu: (dk) | redakcja@agropolska.pl
07-04-2016,12:15 Aktualizacja: 11-04-2016,15:11
A A A

Każdy ma prawo do urlopu wypoczynkowego, każdy może też zachorować. I nie powinno to przekładać się na naszą sytuację zawodową i zarobkową. Dla rolników, a zwłaszcza dla hodowców bydła mlecznego to jednak tylko teoria.

Produkcja mleka w gospodarstwach to ciężka, codzienna (bez wyjątku) praca. Nawet w nowoczesnych zagrodach z nowymi oborami i systemami udojowymi niezbędna jest stała obecność człowieka.  

- Orka na ugorze można powiedzieć - z przekąsem stwierdza Grzegorz Drzewiecki, który od przeszło 20 lat prowadzi gospodarstwo mleczne w powiecie przasnyskim na Mazowszu.

susza_kukurydza_pasza_bydlo

Hodowcy bydła w dramatycznej sytuacji

Rządowa pomoc dla rolników związana z wielką suszą nie obejmuje hodowców trzody chlewnej i bydła. Może to spowodować, że niektórzy rolnicy będą musieli likwidować stada, bo nie będzie czym je wyżywić – alarmuje...

- Pracy przy krowach jest mnóstwo, bo to przecież nie tylko udój, karmienie, pielęgnacja zwierząt czy dbanie o czystość w oborze. Trzeba też zrobić paszę. Ktoś powie, przecież masz wóz paszowy. Mam, ale do tego wozu trzeba mieć co wsypać. Uprawiam zboża, przede wszystkim kukurydzę. Zbieram siano, słomę. Gdybym musiał to wszystko kupować, zwłaszcza przy obecnych cenach związanych z zeszłoroczną suszą, byłoby pewnie po biznesie - dodaje nasz rozmówca.

Według pana Grzegorza, hodowca bydła nie może sobie pozwolić na żadne przestoje. - Każde niedopatrzenie, choćby w żywieniu może się skończyć chorobą albo spadkiem produkcji mleka. A to uderza po kieszeni, co w naszej sytuacji jest bardzo odczuwalne. Jesteśmy uwiązani do swoich gospodarstw - o dalszych wyjazdach nie ma mowy. Jak jadę w gościnę, to na pół dnia góra, od dojenia do dojenia. Nawet nie ma czasu, żeby się z rodzinką wódeczki napić - przekonuje pan Grzegorz.

Taki system pracy wpływa też niekorzystnie na zdrowie rolników. - Niestety, codzienne tyranie w obejściu po latach wychodzi bokiem. Moja żona ma poważne problemy z kręgosłupem, a ja ze stawami. Ale musimy pracować, bo nie ma zastępców. Dzieci, tak jak u sąsiadów, porozjeżdżały się po świecie. O rolnictwie nie bardzo chcą słyszeć. Zresztą ich nie namawiam, mają studia, może im się będzie lżej żyło - zastanawia się Drzewiecki.

Podkreśla, że ze względu na czasochłonność, młodzi ludzie w ogóle odsuwają się od rolnictwa. - Nowy rząd powinien zareagować i pomóc rolnikom. Czytałem ostatnio, że w Finlandii działa cały system zastępstw dla rolników. Gospodarze mają prawo do urlopu nawet na rok oraz zastępców na czas choroby. I państwo za to płaci. U nas też bardzo przydałoby się wprowadzić taki model - wskazuje na koniec nasz rozmówca.

Poleć
Udostępnij