Rolnik musi budować i inwestować. To jego prawo!
- Podstawowa zasada prawa mówi o zasadzie pierwszeństwa. Jeśli na wsi jest ferma, to jest tam prowadzona działalność. A zatem osoba, która wprowadza się na dany teren, musi się dostosować do obowiązujących zasad - przekonywał Jacek Strzelecki ze Związku Polskie Mięso.
W ramach dyskusji na temat zmiany przepisów dotyczących pozwoleń na budowę obiektów inwentarskich podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa wskazywał, że narzucanie innego stylu życia czy działalności wymagałoby akceptacji ze strony osób, które już działają na miejscu.
Przybywa skarg na zapachy. Trzeba będzie sprostać nowym wymogom?
- Jeśli w danej miejscowości, wsi, czy gminie są już fermy i jeśli nie następuje koncentracja, sprzeczna z przepisami o ochronie środowiska, to nie ma przeszkód, by istniały, powstawały nowe, bądź się rozwijały. To jest podstawowa zasada, o której trzeba pamiętać przy rozwoju działalności hodowlanej - stwierdził Strzelecki.
Zaapelował też do osób, które sprowadzają się na wieś, by pamiętały o wspomnianej zasadzie pierwszeństwa. - Zgodnie z nią to na was spoczywa obowiązek dostosowania się, a nie odwrotnie. To podstawowa reguła kodeksu cywilnego, odnosząca się do wszystkich stosunków cywilnoprawnych, w tym również sąsiedzkich - napominał przedstawiciel ZPM.
- Nie ma co ukrywać, że pewna grupa ludzi, którzy przyjeżdżają z miasta i osiedlają się na wsi, później terroryzuje tych, którzy od lat, czy pokoleń uprawiali ziemię, hodowali trzodę chlewną. Z tego też trzeba sobie zdać sprawę - przyznawał Andrzej Szweda-Lewandowski, wiceminister środowiska.
Ograniczenie zapachów może słono kosztować rolników
Polityk odniósł się także do postulowanej od dawna przez niektóre środowiska regulacji kwestii odorowej. Jak poinformował, tzw. kodeks zapachowy jest gotowy. Trwają natomiast prace nad ustawą odorową.
- Jest to sprawa niezwykle trudna. Trzeba być bardzo ostrożnym w formułowaniu pewnych przepisów, które nie mogą krzywdzić ani jednej, ani drugiej strony - zastrzegał wiceszef resortu.
Według niego z problemem odorów nie radzi sobie cała Europa, ponieważ w żadnym państwie nie ma norm, które wyznaczałyby pewne poziomy emitowania takich przykrych zapachów. - Powiedzmy, że ogólnie zapachów, bo jednemu może śmierdzieć hodowla świń, a drugiemu fabryka czekolady. To jest rzecz bardzo względna - mówił Szweda-Lewandowski.
I konkludował: - Moim zdaniem przede wszystkim jest ważne zagospodarowanie przestrzenne i wskazanie z góry w miejscowych planach zagospodarowania terenów, które mogą być przeznaczone pod taką produkcję i terenów, które ewidentnie do tego nie nadają się.
Sypią się donosy i skargi na rolników. Gospodarze powoli tracą nerwy
Podczas dyskusji swoje argumenty przedstawiali przedstawiciele rolników i branżowych organizacji oraz reprezentanci stowarzyszeń przeciwstawiających się inwestycjom hodowlanym w pobliżu zabudowań mieszkalnych.
Ci drudzy przekonywali m.in., że nie są przeciwko "zwykłym" rolnikom i ich przedsięwzięciom, lecz wielkim inwestycjom (tak naprawdę według nich stricte przemysłowym, a nie rolniczym), które zatruwają okolice smrodem, pyłami, a zwłaszcza koncentracji takich obiektów na jednym obszarze.
Natomiast drudzy skarżyli się na ograniczenia w kwestii stawiania nowych budynków i niedziałające odpowiednio prawo oraz będących często przeciwko nim "dyktatorów lokalnym" (wójtów, burmistrzów), stosujących "sztuczki interpretacyjne".
- My, rolnicy, chcemy produkować. Bardzo serdecznie prosimy wszystkich: władze, rządzących, posłów i ministerstwo, żebyście dali nam odpowiednie instrumenty, byśmy mogli budować. Prawo ma być jednoznaczne, bez możliwości lawirowania - podsumował dyskusję Grzegorz Majchrzak, prezes Wielkopolskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś