Podczas protestów rolniczych konsekwencje wyciągnięto tylko wobec organizatorów i uczestników nielegalnych zgromadzeń - zapewnił posłów z komisji spraw wewnętrznych komendant główny policji nadinsp. Krzysztof Gajewski.
Podczas protestów rolniczych konsekwencje wyciągnięto tylko wobec organizatorów i uczestników nielegalnych zgromadzeń - zapewnił posłów z komisji spraw wewnętrznych komendant główny policji nadinsp. Krzysztof Gajewski.
Na wniosek posłów PiS komisja dyskutowała o działaniach policji wobec uczestników protestów rolniczych, głównie 11 i 12 lutego w miejscowości Zakręt koło Warszawy.
Jak mówił poseł Jacek Bogucki (PiS), rolnicy uczestniczący w akcji protestacyjnej polegającej na wyjeździe traktorami w kierunku Warszawy byli wzywani na komisariaty, a część z nich została ukarana za wykroczenia, które ich zdaniem nie miały miejsca.
Polecenie przyszło "z góry"
Poseł dodał, że rolnicy byli przekonani, że nie złamali przepisów ruchu drogowego, a mimo to później byli wzywani na przesłuchania i otrzymywali mandaty. - Rolnicy ciągle żyją w przekonaniu, że zostali ukarani tylko po to, żeby więcej na żaden protest nie wyjechali, że była to akcja mająca na celu zastraszenie - mówił Bogucki.
Jego zdaniem ukarani mandatami rolnicy uważają, że akcję zorganizowała nie sama policja, lecz polecenie musiało przyjść "z góry". Ocenił też, że sankcje były niewspółmierne do przewinienia. - Wyciągano konsekwencje wobec organizatorów i uczestników nielegalnych zgromadzeń - podkreślił w odpowiedzi komendant główny policji nadinsp. Krzysztof Gajewski.
Jak poinformował, w tym roku do 24 marca odbyły się 203 gromadzenia organizowane przez organizacje rolnicze, z tego 9 nielegalnych. Większość protestów polegała na blokowaniu dróg, z czego 107 było legalnych, a 6 - nie.
Jeden procent ukaranych
Gajewski podkreślił, że sankcje dotknęły 1 procenta demonstrujących, bowiem środki prawne zastosowano wobec 231 rolników spośród prawie 23 tys. uczestników wszystkich protestów.