Nie chcą budowy nowych kurników, dlatego zablokowali drogę
"Ich zysk, nasz smród", "Dla was to biznes, nam chodzi o życie", "Zdrowie ludzi ważniejsze niż kury" - takie hasła pojawiły się na transparentach uczestników protestu przeciwko ekspansji kurzych ferm. Odbył się on w piątek na krajowej drodze nr 7 pod Mławą na Mazowszu.
Pikieta została przeprowadzona w dwóch miejscowościach - Uniszkach Zawadzkich i Wiśniewie. W obu wioskach przeciwnicy kurników blokowali czasowo ruch na "siódemce", chodząc po przejściach dla pieszych. Wszystko zabezpieczała powiadomiona wcześniej policja.
Protestują przeciwko budowie olbrzymich kurników
- W powiecie jest ponad 500 kurników, planuje się 140 kolejnych - mówił Jankowski o sytuacji na ziemi mławskiej, wymieniając miejsca kolejnych planowanych inwestycji tego typu. Przypomniał, że kurniki mają zostać zbudowane m.in. w pobliżu Krajowego Ośrodka Mieszkalno-Rehabilitacyjnego dla Osób Chorych na Stwardnienie Rozsiane (SM) w Dąbku (reprezentacja tej znanej nie tylko w kraju placówki brała udział w pikiecie w Wiśniewie). [Pisaliśmy o tym]
- Przecież tam się ludzie chorzy leczą. To jeszcze im dołożyć smrodu, tak? A takie ośrodki zdaje się są tylko dwa w Europie. Przyjeżdżają tu ludzie z zagranicy się leczyć. Świetna wizytówka dla Polski - mówił z przekąsem Jankowski.
Twierdził, że średnia produkcja zwierzęca na powiat w Polsce nie przekracza 10 tysięcy DJP (dużych jednostek przeliczeniowych). A jedna taka duża ferma może mieć 6 tys. DJP. Takich ma powstać w okolicach jeszcze kilka. - To znaczy że ile mamy przyjąć tych DJP: 30,40, 50 tysięcy? - pytał retorycznie organizator protestu.
Nie chcą kurzej fermy. Będą blokować krajową "7"
Według niego i innych protestujących, ustawodawca musi dostrzec problem, bo póki co jest on zamiatany pod dywan.
- Będziemy żądali, żeby pani premier nas przyjęła. Nie będziemy rozmawiać "na dole", bo to nic nie daje. Fermy drobiu muszą oczywiście być, ale 3 czy 5, a nie 20-30. Powinny być osłaniane lasami i tworzone w zgodzie i porozumieniu z mieszkańcami okolicy - mówiono podczas pikiety.
Zarówno w Uniszkach, jak i w Wiśniewie, miały jednak miejsce także kontrmanifestacje, które tworzyli przede wszystkim pracownicy ferm. Przynieśli transparenty z hasłami typu "Chcemy pracować, nie emigrować", "Kocham mój kraj, chcę tu zostać" czy "Nowoczesne polskie rolnictwo - kto jest temu przeciwny?".
- Walczymy o miejsca pracy, są to firmy z polskim kapitałem. Chcemy pokazać, że na fermach można godnie pracować, dobrze zarobić. I protestujemy przeciwko takim akcjom, które niszczą polską gospodarkę - podkreślano po stronie kontrprotestu.
Padały głosy, ze wieś jest od tego, by odbywała się tam m.in. produkcja zwierzęca. A uciążliwości zapachowe są tylko od czasu do czasu, gdy z kurników wywożony jest obornik, który zresztą chętnie jako nawóz wykorzystują okoliczni rolnicy. Poza tym, by drób był później relatywnie tani, musi być produkowany na dużą skalę.