Leśnicy walczą z wnykarzami. Wpadają dzięki fotopułapkom
Ujęciem kłusownika na gorącym uczynku zakończyła się przeprowadzona w marcu przez Straż Leśną Nadleśnictwa Jarosław (RDLP Krosno) i policjantów z Radymna akcja o kryptonimie "Wnykarz".
Połączone służby organizowały zasadzki na mężczyznę, który zakładał wnyki w jednym z obwodów Koła Łowieckiego "Sokół" Jarosław. W okolicy, w której działał założono m.in. monitoring. I to właśnie dzięki fotopułapce wnykarz został ujęty. Za kłusownictwo grozi wysoka grzywna oraz nawet kilka lat więzienia.
Kłusownicy w akcji. Psia mama wpadła we wnyki
Jarosławscy strażnicy leśni wspólnie z myśliwymi kół łowieckich "Diana" i "Sokół" poszukiwali ponadto wnyków na terenie całego obwodu. Znaleźli i zlikwidowali osiem takich pułapek, wykonanych z drutu i stalowych linek.
- W ciągu zimy strażnicy leśni z terenu RDLP w Krośnie zdjęli już ponad 200 wnyków na zwierzynę - podaje Wojciech Zajdel, specjalista do spraw ochrony mienia Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.
W marcu akcję przeczesywania podległego obszaru zorganizowano również na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie. Wzięło w niej udział 281 osób, które znalazły 128 wnyków. To mniej niż w 2017 roku, ale liczba ciągle może niepokoić. Na terenie olsztyńskich lasów rocznie znajdywano średnio 300-400 sztuk (w 2017 r. - 312 wnyków).
- Od 2011 r. do chwili obecnej podczas corocznie prowadzonych działań "Wnyk" przez leśników i pracowników służb porządku publicznego zlikwidowano ponad 1500 wnyków. Niestety, to nadal bardzo dużo - przyznaje Adam Siemakowicz z RDLP w Olsztynie.
Kłusownicy wpadają jeden po drugim. Wilk wyciągnięty z pułapki
Jak podkreśla, dzięki wspólnym inicjatywom i akcjom skuteczniej można walczyć z kłusownictwem bowiem trudno złapać sprawcę na gorącym uczynku.
Leśnicy zauważyli, że - szczególnie na terenach wiejskich - wzrost liczby przypadków kłusownictwa jest związany z bezrobociem. Ich zdaniem ten przestępczy proceder ma lokalny charakter, a czasami jest to tradycja przekazywana z ojca na syna.
- Po ustaleniu i zatrzymaniu sprawcy, który się tym zajmuje, najczęściej problem całkowicie zanika, ale czasem tylko na kilka lat. Należy pamiętać, że jeden wnykarz potrafi pozostawić po sobie kilka-kilkadziesiąt wnyków, które leśnicy znajdują często po jakimś czasie. W związku z tym systematycznie prowadzą poszukiwania na terenach zagrożonych wnykarstwem - wyjaśnia Siemakowicz.
Leśnicy apelują o zwracanie uwagi na problematykę wnykarstwa, a do kłusowników o zaprzestanie działalności. Zwierzę złapane w metalowe potrzaski ginie bowiem w straszliwych męczarniach.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl