Karmiąca klacz zastrzelona na pastwisku. To kłusownik?
Klacz, która całkiem niedawno się oźrebiła, została zastrzelona na pastwisku przez nieznanego sprawcę. Policja szuka winnego, a właściciel wyznaczył nagrodę za pomoc.
Martwą klacz ze stadniny w Pomysku Wielkim (pow. bytowski, woj. pomorskie) gospodarz znalazł na pastwisku. Od razu widoczna była rana postrzałowa. Wezwani zostali stróże prawa.
Konie zginęły w pożarze, właściciel stadniny trafił do szpitala
– Natychmiast skierowani tam zostali funkcjonariusze, którzy zabezpieczyli miejsce zdarzenia. Wykonali szczegółowe oględziny, sporządzili dokumentację fotograficzną oraz przesłuchali osoby. Śledczy na miejscu współpracowali z weterynarzem i zabezpieczyli do dalszych badań truchło konia. Obecnie intensywnie ustalają okoliczności tego zgłoszenia i prowadzą czynności sprawdzające w tej sprawie – zapewnił na łamach "Dziennika Bałtyckiego" sierż. szt. Damian Chamier Gliszczyński z Komendy Powiatowej Policji w Bytowie.
Klacz Tunezja miała 17 lat, zaledwie 1,5 miesiąca temu urodziła źrebaka. Właściciel stajni ma nadzieję, że młody koń odchowa się na mleku od innej kobyły. Jednocześnie jest przekonany, ze Tunezja padła ofiara kłusownika i wyznaczył 10 tys. zł nagrody za pomoc w jego schwytaniu.
– Nie może być tak, że ktoś sobie strzela bezkarnie i zabija konia. To nie był myśliwy. Sam nim jestem. Krąg kłusowników to małe towarzystwo, może ze trzy osoby – powiedział "Dziennikowi".
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym! Czekamy: redakcja@agropolska.pl