Bartnictwo wraca do polskich lasów
Bartnictwo zanikło w Polsce i niemal w całej Europie pod koniec XIX wieku. Obecnie m.in. dzięki leśnikom ta zapomniana profesja odradza się w naszych lasach. Szacuje się, że obecnie jest już około 100 barci i kłód bartnych.
Według leśników przywrócenie bartnictwa przynosi korzyści dla lasów gospodarczych przez korzystanie z naturalnych zapylaczy, jakim są leśne pszczoły miodne. Bartnictwo stanowi także atrakcję turystyczną lasu, a miód bartny jest cennym przysmakiem o wyjątkowych walorach leczniczych.
Pszczoły wracają do lasów. Powstają barcie i kłody bartne
Pierwsze po stu latach barcie powstały 10 lat temu na terenie Nadleśnictwa Spała, a jednym z prekursorów współczesnego bartnictwa jest leśniczy Andrzej Pazura, który uczył się tej sztuki od uralskich kolegów z parku narodowego Szulgan Tasz na terenie Republiki Baszkortostan w Rosji. Ekspert opowiedział o tajnikach wykonywania barci i opieki na leśnymi pszczołami.
Barcie wykonuje się w żywych, zdrowych drzewach, które służyć będą przez wiele lat. - Barć wykonuje się na wiele pokoleń. Dlatego te drzewa muszą być zdrowe, nie wykonuje się barci w martwych drzewach. Drzewa muszą posiadać też odpowiednią grubość, a rolę gra także wysokość drzewa. Nie wybieramy tych najwyższych, bo zagrożeniem dla nich są wiatry i wichury - opowiadał Pazura.
Z dawnych opisów wynika, że barcie były zakładane bardzo wysoko, pod samymi koronami drzew, co miało zwiększać zasięg lotu pszczół i przynosić więcej miodu. - Z czasem schodzono na dół, a w tej chwili robimy barcie na wysokości 5-6 metrów na ziemią - dodał.
W Puszczy Augustowskiej zawieszono kolejne kłody bartne
W przypadku pszczół leśnych nie ma potrzeby wielu zabiegów hodowlanych czy pielęgnacyjnych, które ograniczają się właściwie do dwóch przeglądów barci - wiosennego i jesiennego.
- Według mnie najważniejszy jest przegląd jesienny ponieważ kształtuje się wówczas to, co ma być w przyszłym roku. Ilość zapasów, ocieplenie, kondycja pszczół - to wszystko zależy od tego, co my zrobimy jesienią - podkreślił Pazura. Wiosną przegląd sprowadza się do podstawowych czynności - wejścia na drzewo i otwarcia barci, aby sprawdzić, co zostało w środku po zimie.
W polskich warunkach miodu z barci nie jest dużo (przeciętnie 1-2 kg) ponieważ zespoły roślinne w lasach nie gwarantują dużych sukcesów. Pazura przyznał, że leśnicy pracują nad tym, żeby to poprawić sadząc więcej wierzby, klonów czy lip.
Miód z barci jest typowo wielokwiatowy. Ekspert podkreśla, że pszczoła miodna jest jednym z najbardziej uniwersalnych zapylaczy. Bytując w lesie od wczesnej wiosny w dużej liczbie osobników oblatuje i zapyla pojawiające się w lesie kwiaty, pomaga w zawiązywaniu lepszych i większej liczby nasion.
Andrzej Pazura chciałby, aby przywracanie pszczoły do polskich lasów było działaniem trwałym i długofalowym. W ramach programów przywracania bartnictwa w Polsce, barcie i kłody bartne, czyli nadrzewne ule, powstawały m.in. w Wigierskim i Biebrzańskim Parku Narodowym, na terenie Lasów Państwowych w Puszczy Pilickiej i w Puszczy Świętokrzyskiej.
Obecnie powstają również w Puszczy Augustowskiej, Białowieskiej czy Barlineckiej. Prowadzone są także szkolenia bartników, badania naukowe nt. genetyki pszczół leśnych i tworzone są ścieżki edukacyjne. Polscy bartnicy szkolą także leśnych pszczelarzy z Europy, m.in. z Niemiec, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Austrii czy Finlandii.