Rosja zamyka kurek. Ale gazu nam nie zabraknie
Mimo fiaska ukraińsko-rosyjsko-unijnych rozmów gazowych dostawy tego surowca na Ukrainę, jak i jego tranzyt do UE nie są zagrożone - zapewnił Morosz Szefczovicz, wiceszef KE ds. unii energetycznej.
- Dziś jesteśmy w zupełnie innej sytuacji niż w zeszłym roku, gdy dostawy na Ukrainę zostały całkowicie przerwane. Mamy mechanizmy rewersów, jesteśmy lepiej przygotowani w Europie na jakiekolwiek ewentualne problemy z dostawami surowców energetycznych. Zarówno dostawy gazu na Ukrainę, jak i tranzyt do UE nie są zagrożone - oświadczył Szefczovicz na konferencji prasowej.
Gaz z Azerbejdżanu do UE. Piechociński z wizytą w Baku
Toczące się we wtorek w Wiedniu negocjacje w sprawie warunków dostaw rosyjskiego gazu na Ukrainę nie przyniosły porozumienia. Z informacji przekazanych przez Komisję Europejską wynika, że punktem spornym była głównie cena.
Rosjanie chcieli, żeby Ukraińcy płacili im 247 dolarów za 1000 metrów sześciennych, tymczasem strona ukraińska chciała obowiązywania dotychczasowych zniżek, dzięki którym cena wynosiłaby 205 dolarów. Faktycznie byłoby to mniej niż Ukraińcy płacili do tej pory, ze względu na niższe ceny ropy, do których z opóźnieniem indeksowane są ceny gazu.
Strony nie porozumiały się też co do czasu obowiązywania nowego porozumienia. KE i Ukraina chciały, by obowiązywało ono do czasu wyroku trybunału arbitrażowego w Sztokholmie, który w przyszłym roku ma rozstrzygnąć spór między Naftohazem a Gazpromem. Rosja proponowała porozumienie tylko na kwartał.
Szefczovicz poinformował, że rozmowy mają zostać wznowione najpierw na poziomie eksperckim po przerwie wakacyjnej, a później na poziomie politycznym, czyli z udziałem ministrów energetyki Rosji i Ukrainy, we wrześniu.