Inwestują w sektor mleczarski. Ale droga do samowystarczalności daleka
W bieżącym roku Rosja kupiła w Unii Europejskiej 45 tysięcy krów mlecznych wartych 100 mln euro. Ten wielki kraj jest największym importerem tych zwierząt ze Wspólnoty.
Po wprowadzeniu w sierpniu 2014 r. przez władze w Moskwie sankcji na unijną żywność Rosjanie musieli zwiększyć produkcję mleczarską. Jak podaje "Rzeczpospolita" przez 5 lat inwestycje w sektor sięgnęły 200 mld rubli (3,1 mld dol.).
Produkcja mleka maleje, ale wciąż jest większa niż rok temu
Napędzają je rządowe dotacje i subsydia, stąd rosnące z roku na rok zakupy bydła mlecznego w krajach Unii, które w bieżącym roku są już dwa razy większe niż w 2016 r.
Rosja drugi rok z rzędu jest największym importerem bydła mlecznego z Unii. Do tego kupuje w Niemczech i Szwecji nowoczesne urządzenia mleczarskie.
Władze na Kremlu mają jednak ambitne plany przekształcenia w 8 lat państwa z największego importera mleka w nabiałowo samowystarczalne. W mleczarstwo zaczynają inwestować też miliarderzy.
Władimir Lisin, były najbogatszy obywatel federacji, posiadacz metalurgicznego koncernu NLMK, planuje wydać 18 mld rubli na farmę mleczną i zakłady przetwórcze.
Zdaniem wielu ekspertów przed Rosją jeszcze jednak długa droga do osiągnięcia tego, o czym mówił Władimir Putin wprowadzając zakaz na zachodnia żywność - że jego kraj nie potrzebuje mleka z zagranicy.
Wielu farmerów i spółek rolnych zbyt wolno się modernizuje i wciąż tkwi w czasach sowieckich. Jedna trzecia rosyjskiego mleka pochodzi z niewielkich gospodarstw z kilkoma krowami lub firm stosujących przestarzałe technologie.
Aby być mlecznie samowystarczalną, Rosja potrzebuje 36,3 mln ton surowca rocznie. To o 19 proc. mniej niż wynosi obecna produkcja sektora.
- Rolnictwo bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś
źródło: "Rzeczpospolita"