Farmy wiatrowe na Bałtyku to przyszłość. Można zarobić miliardy
Polskie stocznie, huty czy producenci kabli mogą zarobić miliardy złotych na budowie farm na Bałtyku. Firmy domagają się ustalenia długofalowej i stabilnej perspektywy rozwoju morskiej energetyki wiatrowej.
Potencjał rozwoju takich parków energetycznych w naszej strefie przybrzeżnej określany jest na 6 GW - informuje "Rzeczpospolita".
Zaawansowane projekty prowadzą póki co tylko Polenergia oraz PGE, które łącznie na początku przyszłej dekady uruchomią 2,2 GW.
OZE to przyszłość. W Europie szybko rozwija się energia wiatrowa
Ciągle brakuje deklaracji rządu odnośnie miejsca farm morskich w naszym miksie. 30 podmiotów zawarło więc Porozumienie Polskiego Przemysłu Energetyki Morskiej i wysłało do przedstawicieli rządu (m.in. ministrów rozwoju i finansów, energii oraz gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej) list z prośbą o uwzględnienie potencjału rodzimego przemysłu stoczniowego i około stoczniowego.
Nasze firmy od kilku lat produkują na eksport elementy konstrukcji i infrastruktury morskich farm wiatrowych oraz dostarczają specjalistyczne jednostki do budowy elektrowni wiatrowych na morzu, są zatem w stanie zabezpieczać dostawy niezbędne do realizacji takich projektów o wartości przynajmniej połowy kosztów inwestycyjnych przedsięwzięcia.
W najbliższej dekadzie realizacja takiego celu oznaczałaby inwestycje rzędu 72 mld zł. W wariancie konserwatywnym połowa trafiłaby do polskich firm, co stanowiłoby strumień zamówień o wysokości przekraczającej w skali roku przychody naszej największej grupy stoczniowej.
Udziały w wiatrakach na sprzedaż. Już za kilka tysięcy złotych
To z kolei oznaczałoby znaczący wzrost zatrudnienia oraz zwiększone przychody budżetu z tytułu podatków, jak również nowe inwestycje w moce produkcyjne - pisze portal rp.pl.
Przedstawiciele przemysłu przekonują, że odpowiednio zaplanowany rozwój sektora w Polsce umożliwi optymalne wykorzystanie lokalnego łańcucha dostaw i maksymalizację korzyści dla polskiej gospodarki.
Skorzystałby nie tylko nasz przemysł, ale także inwestorzy planujący u nas farmy wiatrowe. Branża przekonuje, że takie zamówienie realizowane przez polskich kontrahentów może być nawet o 15 proc. tańsze niż zlecone do konkurentów zza granicy.
źródło: Rzeczpospolita