ASF. Minister broni się przez atak i wytyka błędy poprzednikom
Za pojawienie się ASF w okolicach Warszawy odpowiada albo celowe działanie, albo żywność z Ukrainy - przekonywał w Sejmie Krzysztof Jurgiel, minister rolnictwa. Podkreślił, że w gospodarstwach gdzie stosowana jest bioasekuracja, wirus się nie pojawił.
Szef resortu przedstawiał posłom informację bieżącą dotyczącą sytuacji w polskim rolnictwie. Wnioskowali o to połowie PSL. Minister zarzucił poprzednikom, czyli koalicji PO-PSL, że kiedy w 2008 roku pojawiły się pierwsze sygnały po pojawianiu się ASF w Rosji nie podjęto odpowiednich działań, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się na Wschód wirusa.
Specustawa ASF jednogłośnie przeszła przez Sejm
- Płot (na wschodniej granicy - PAP) powinien powstać w 2008 roku, być może wtedy wirusa w województwie podlaskim by nie było - podkreślił. Jurgiel krytykował też to, że kiedy wirus pojawił się już w Polsce, nie przeprowadzono redukcji dzików, które przenoszą tę chorobę.
Zapewnił, że resort podejmuje szereg działań, które "doprowadzają i doprowadzą, że tego wirusa nie będzie". Według polityka pojawiły się "nowe niekorzystne zjawiska nie wynikające z braku realizacji walki z wirusem (ASF - PAP)".
- Są to zjawiska wynikające z eksportu żywności przez turystów z Ukrainy czy z Białorusi na teren Polski. W okolicach Warszawy pojawił się w związku z tym ASF wśród dzików (...) Są dwie możliwości - albo celowe działanie, co badają odpowiednie organy, i druga - to żywność przywożona z Ukrainy. Wszystkie służby w Polsce są zaangażowane w zwalczanie ASF. Mówimy o straży granicznej, o służbach weterynaryjnych, które odbierają żywność na granicy polsko-ukraińskiej - powiedział Jurgiel.
Szef resortu przekonywał, że tam gdzie są prowadzone działania bioasekuracyjne w gospodarstwach rolnych, tam od roku nie było przypadku ogniska choroby u trzody chlewnej.
- Książki warte polecenia: Sygnały świń