Pszczelarze kontra deweloper. Przez kogo zginęło ponad milion pszczół?
Pszczelarze z niewielkiej wsi Bojano na Kaszubach twierdzą, że stracili milion pszczół z powodu zalewania ich pasieki przez przedsiębiorcę budowlanego. Ten z kolei obwinia za to... właścicieli pasieki.
- To jest tragedia, inaczej nie można tego nazwać. Zginęło ponad milion pszczół - ubolewa w rozmowie z dziennikarzem programu "Uwaga" w TVN Radosław Komarzeniec, który z żoną Justyną zajmuje się pszczelarstwem i produkcją miodu.
Pieniądze z województwa na rodziny pszczele
- W ciągu siedmiu lat nie mieliśmy żadnych problemów na pasiece - rodziny rosły w siłę. W październiku 2020 roku zaczęła spływać do nas woda - wody opadowe i ścieki z sąsiedniej budowy osiedla domów. Delikatnie podnieśliśmy ule do góry - mówi pani Justyna.
Czy rzeczywiście przyczyną wymierania pszczół może być zalewanie okolic? - Możemy tak stwierdzić. Wilgoć spowodowała obniżenie odporności i zwiększyła się inwazja chorób, które zostały stwierdzone i potwierdzone przez Państwowy Instytut Weterynarii w Puławach - przyznaje lek. wet. Oliwia Gołębiewska, inspektor do spraw zdrowia i ochrony zwierząt.
Wszystkie zarzuty odpiera Sebastiana Bieszke, lokalny przedsiębiorca i deweloper, który na sąsiedniej działce buduje wspomniane osiedle domów. - Na mapie widać, że rów, który niby wybudowałem, jest widoczny już w 1997 roku, kiedy kupiłem działkę. Teren sąsiada został podniesiony, ponieważ powstały u niego nielegalnie zbiorniki. Urobek z tych ogromnych zbiorników został wysypany po brzegach zbiorników i automatycznie działka się podniosła. I woda, która spływała z sąsiednich pól, przepływała dalej do tego zbiornika i rzeki. Nie wyglądałoby to tak, gdyby sąsiad nie podniósł terenu - tłumaczy przedsiębiorca.
Pszczoły i zapylacze zagrożone. Zginęła już połowa gatunków
Państwo Komarzeniec o pomoc prosili już wiele urzędów, ale większość z nich odesłała ich do wójta. Zdaniem pana Radosława poziom terenu miedzy jego działką a działką sąsiada był mniej więcej jednakowy. - Ten pan zrobił boisko i podwyższył teren. Wzięliśmy geologów i okazuje się, że podwyższone jest o 1,3 m - wskazuje.
Pełniący obowiązki powiatowego inspektora nadzoru budowlanego w Wejherowie nie chciał spotkać się z dziennikarzami stacji. W przesłanym piśmie poinformował, że wezwał dewelopera do bezzwłocznego przedstawienia dokumentacji geodezyjnej terenu.
Wszczęto również postępowanie w związku z wybudowaniem boiska i parku z placem zabaw. Jak się okazuje, według urzędników, dla żadnej z tych inwestycji deweloper nie uzyskał zgody na budowę.
Ryszard Kalkowski, wójt gminy Szemud zorganizował spotkanie w sprawie zalewanej pasieki, w którym wzięły udział obie strony sporu, przedstawiciele innych urzędów, a także zaangażowana w sprawę posłanka Henryka Krzywonos.
- Wyjaśniliśmy sytuację odnośnie rowów, podwyższenia terenu. I myślę, że możemy rozmawiać o tym, żeby ten pan zagospodarowywał wodę u siebie na działce - mówi Justyna Komarzaniec.
- Jestem otwarty i chcę rozwiązać sprawę. Nie uciekam od niczego. Bardzo mi zależy na pozytywnym rozstrzygnięciu sprawy, w tak zwanej zgodzie - kwituje Biszke w programie "Uwaga" TVN.
- Wiesz o ciekawym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym! Czekamy: redakcja@agropolska.pl
źródło: "Uwaga" TVN