Pasieka poszła w dymem. Zginęło pół miliona pszczół
Na wrocławskim Strachocinie doszczętnie spłonęło 18 uli z pszczołami, a 15 niezasiedlonych zostało zniszczonych. Według wstępnych szacunków w pożarze zginąć mogło nawet pół miliona pożytecznych owadów.
- Ktoś wlał substancję łatwopalną do środka i podpalił. To bestialstwo - mówi Władysław Andryszczak, właściciel zniszczonej pasieki w rozmowie z portalem tvn24.pl
Pszczoły masowo wymierają. Tak źle jeszcze nie było
Alarm podnieśli sąsiedzi. Kiedy na miejsce dotarł pan Władysław, dla którego pszczoły to kawał życia, czuć było smród spalenizny i charakterystyczną dla benzyny woń. Właściciel pasieki podejrzewa, że sprawców było kilku.
Przyznaje, że nie jest w stanie dokładnie oszacować strat materialnych i liczby pszczół, które padły w wyniku pożaru. - Około pół miliona owadów mogło stracić życie. Te, które przeżyły, są otumanione. Płakać mi się chce - mówi załamany Andryszczak.
Sprawców tego bestialskiego czynu szuka policja. - Na miejscu funkcjonariusze przeprowadzili oględziny. Teraz prowadzone jest postępowanie mające na celu dotarcie do osób, mogących mieć związek z tym zdarzeniem - informuje tvn24.pl asp. sztab. Łukasz Dutkowiak z biura prasowego dolnośląskiej policji.
Z pomocą panu Władysławowi zamierzają przyjść mieszkańcy Strachocina. 27 maja odbędzie się osiedlowy festyn, a zebrane środki zostaną przeznaczone na odbudowę pasieki. - Chcemy odwdzięczyć się naszemu mieszkańcowi za to, że zawsze angażował się w życie społeczności lokalnej - podkreśla na koniec Renata Piwko-Wolny, przewodnicząca zarządu osiedla.
źródło: tvn24.pl