Pszczoły masowo wymierają. Tak źle jeszcze nie było
Patryk Waloszczyk, prezes Koła Pszczelarzy Ziemi Jeleniogórskiej alarmuje, że w Karkonoszach masowo wymierają pszczoły. Zwykle zimą pada około 2 proc. owadów, a tym razem... zostało jedynie około 35 proc.
- Po raz pierwszy w Polsce mamy do czynienia z taką sytuacją. Największy problem jest na Dolnym Śląsku, w szczególności w powiecie jeleniogórskim, ale prawie 30 proc. pszczół wyginęło także w okolicach Legnicy. Niepokojące sygnały zaczynają do nas napływać również z Opolszczyzny - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Pszczelarz ukradł pszczoły pszczelarzowi
Bez przeprowadzenia badań trudno określić jedną przyczynę wymierania tych pożytecznych owadów. Zagrożeniem są dla nich choroby, promieniowanie z nadajników radiowych czy telefonicznych, pestycydy i inne środki używane przy uprawie roślin.
- W tym wypadku podejrzewamy, że jakaś szkodliwa substancja mogła się przedostać do wody albo powietrza akurat na tym obszarze - wyjaśnia Waloszczyk.
Pszczelarze są załamani, większości nie stać bowiem na odbudowanie hodowli. Zakup jednej pszczelej rodziny kosztuje około 300-500 zł, ale w pierwszym sezonie hodowli jest ona zbyt słaba, by produkować miód. A brak miodu to utrata źródła dochodu.
Bez pszczół mniejsze będą ponadto m.in. zbiory rzepaku, w sadach zabraknie owoców, nie będzie też nasion na innych drzewach, które są pożywieniem dla dzikich zwierząt.
Pszczelarze zaczęli szukać pomocy w Centrum Zarządzania Kryzysowego, u powiatowego lekarza weterynarii, w Funduszu Ochrony Środowiska i w Ministerstwie Rolnictwa. Niestety, na razie bez efektu. - Kiedy rolnikom wymierają kury albo krowy, to dostają od państwa odszkodowanie. O pszczelarzy nikt nie dba - mówi na koniec ze smutkiem "Wyborczej" Waloszczyk.
źródło: Gazeta Wyborcza