Lekarze weterynarii od tygodni czekają na odpowiedź rządu. Będą protestować?
Lekarze pracujący w Inspekcji Weterynaryjnej zastanawiają się nad przeprowadzeniem protestu, który miałby się odbyć w okolicach świąt Bożego Narodzenia. Uważają, że za mało zarabiają i dochodzi im coraz więcej obowiązków związanych z kontrolowaniem gospodarstw.
Skutki protestu mogą zagrozić bezpieczeństwu żywności, za który lekarze z Inspekcji Weterynaryjnej odpowiadają. Bez badań do sklepów nie może trafić żadna partia mięsa, mleka ani ryb - alarmuje "Polityka".
Koniec protestu na autostradzie. Rolnicy: gra się dopiero zaczyna
Lekarze weterynarii stanowią nieco mniej niż połowę wszystkich osób zatrudnionych w Inspekcji Weterynaryjnej.
Dzięki protestowi chcą wymusić podwyżki, aby ich pensja była na poziomie średniej krajowej. Po sześcioletnich studiach mogą liczyć zaledwie na 3 tys. zł brutto.
- Według wyliczeń Izby Lekarsko-Weterynaryjnej spełnienie żądań lekarzy nie kosztowałby więcej jak 100 mln zł rocznie - zapewnia tygodnik Jacek Łukasiewicz, prezes samorządu.
Rząd ogłoszeniem zapowiedzi protestu się nie przejął. Żądanie podwyżek płac podpisane przez 2 tys. lekarzy i złożone w Kancelarii Premiera 15 listopada, dalej nie doczekało się odpowiedzi. Stanowiska nie zajął również minister rolnictwa.
Lekarze skarżą się ponadto na coraz większą liczbę zadań. Gospodarstw podlegających kontroli jest 230 tys. "W ubiegłym roku Inspekcja Weterynaryjna skontrolowała 140 tys." - czytamy na stronie związku.
Jak się okazuje, oprócz 90 tys. gospodarstw, które nie zostały poddane kontroli, trzeba doliczyć te które nie spełniły warunków i należy zajrzeć do nich ponownie.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś
źródło: "Polityka"