Frankenkurczaki na celowniku stowarzyszenia Otwarte Klatki
Stowarzyszenie Otwarte Klatki domaga się poprawy warunków życia kurczaków hodowanych na mięso. Cierpią one na choroby związane z nienaturalnie szybkim przyrostem masy, żyją stłoczone na niewielkich powierzchniach, a potem są brutalnie zabijane - przekonują aktywiści.
Sobotnim happeningiem w Katowicach aktywiści Otwartych Klatek zainaugurowali kampanię pn. "Frankenkurczak". Zachęcają do podpisywania petycji na rzecz poprawy warunków hodowli kurczaków.
- Chcemy zwrócić uwagę - nie tylko mieszkańców Katowic, ale wszystkich Polaków - jak wygląda przemysłowa hodowla brojlerów w Polsce, czyli kurczaków hodowanych na mięso. Polska jest liderem produkcji drobiu w Europie, ale uważamy, że za byciem liderem idzie też pewna odpowiedzialność i polscy hodowcy powinni mieć na uwadze społeczną odpowiedzialność biznesu, w którą wpisuje się również dobrostan zwierząt - powiedziała organizatorka akcji Anna Iżyńska. Jak dodała, choć wielkie kurze fermy stanowią w Polsce zaledwie kilka procent wszystkich gospodarstw, to hoduje się tam ok. 98 proc. kurczaków, stłoczonych na niewielkich powierzchniach.
Wypadek. Brojlery dosłownie "wysypały się" na drogę
Stowarzyszenie zbiera podpisy pod petycją, adresowaną do ministra rolnictwa, Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz i Głównego Inspektoratu Weterynarii. Oczekuje podjęcia stanowczych działań, które poprawią warunki hodowli tych zwierząt.
- Krótkie życie kurczaków hodowanych na mięso jest pełne zbędnego bólu i cierpienia. W ciągu 6 tygodni przybierają na wadze tak szybko, że ich kości nie wytrzymują ciężaru własnych mięśni. Wiele z tych zwierząt nie jest w stanie się poruszać i aż 10 proc. z nich nie przeżywa tego okrucieństwa - piszą przedstawiciele stowarzyszenia w petycji.
- Te, które zachowały się przy życiu, transportowane do ubojni, są skrajnie wyczerpane. Polacy są wrażliwi na los zwierząt, dlatego oczekują poprawy ich sytuacji. Dotyczy to również tzw. kur brojlerów, które hodowane są na mięso - dodają.
Aktywiści Otwartych Klatek chcą regulacji, które zmniejszą zagęszczenie na fermach, rezygnacji z genetycznie zmodyfikowanych ras szybko rosnących, zapewnienia kurom większego dostępu do naturalnego światła i grzęd oraz odejścia od metod uboju zwierząt, sprawiających zbędny ból.
Produkcja piskląt brojlerów bije rekordy
Przekonują, że kurczaki hodowane na mięso to sztucznie stworzone przez człowieka rasy ptaków. W wyniku modyfikacji zwierzęta te nienaturalnie szybko przybierają na masie. Jest to powodem częstych złamań kości oraz chorób serca.
- Kurczaki całe swoje życie przybywają ciasno stłoczone w wielkich hangarach, w oparach amoniaku, bez dostępu do świeżego powietrza i słońca. Ciała martwych zwierząt często godzinami leżą wśród żywych jeszcze kurczaków - opisują.
- W ubojni kurczaki zawieszane są za nogi na taśmociągach, a ich gardła są podcinane. Śmierć następuje poprzez wykrwawienie. Ból, smród, strach i cierpienie to synonimy życia +Frankenkurczaków+, a fermy przemysłowe to wypaczenie natury - podsumowują aktywiści Otwartych Klatek.
Stowarzyszenie Otwarte Klatki powstało w 2012 r. Zrzesza osoby, które chcą zmienić los zwierząt hodowlanych. Zabiegają one o lepszą ochronę zwierząt zamykanych na fermach, a także o prawo konsumentów do pełnej wiedzy na temat warunków, w jakich żyją te zwierzęta. Organizacja stawia sobie za cel zapobieganie cierpieniu zwierząt poprzez wprowadzanie systemowych zmian społecznych, dokumentowanie warunków chowu przemysłowego oraz edukację promującą pozytywne postawy wobec zwierząt.