Złodzieje grasują w sadach. Przez noc znikają tony jabłek
W ciągu kilkudziesięciu minut złodzieje potrafią ukraść z sadu kilkaset kilogramów jabłek, a przez noc nawet kilka ton. Amatorzy cudzych owoców wybierają plantacje oddalone od zabudowań.
- Widać, że ci którzy przyszli na szabry, starannie wybierali jabłka. Myślę, że nawet tonę mogli oberwać. Te gorsze wyrzucali - leżą pod drzewami. Wygląda to tak jakby owoce, które ukradli, były szykowane na handel - mówi w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim" jeden z okradzionych sadowników z Lubelszczyzny.
Zbiory jabłek najniższe od 10 lat. Ceny już są wyższe niż przed rokiem
Sad, z którego jednej nocy zginęło kilkaset kilogramów jabłek, znajduje się ponad kilometr od gospodarstwa i około 300 metrów od lasu. Do podobnych przypadków w tym regionie doszło również w kilku innych miejscach.
Kilka takich zdarzeń odnotowali ostatnio policjanci z Opola Lubelskiego.
- Dotychczas mieliśmy zgłoszone cztery takie przypadki. Trzy z nich to wykroczenia bowiem tak kwalifikuje się kradzież kiedy straty nie przekraczają 500 zł - tłumaczy asp. Bożena Lasota z tamtejszej Komendy Powiatowej Policji.
- W Lubelskiem te kradzieże są w miarę na małą skalę. Dużo gorzej jest w takim Grójcu, gdzie jednej nocy złodzieje potrafią ukraść 2, 3 a nawet 4 tony owoców. Licząc po 80 gr z kilogram to jest to strata na poziomie kilkudziesięciu tysięcy złotych - mówi Krzysztof Cybulak, prezes oddziału w Łaziskach Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej.
Sadownicy zdobywają nowe rynki. Trzy lata po wprowadzeniu embarga
Na szczęście złodzieje nie zawsze są bezkarni. Policjanci z Opola zatrzymali już jednego amatora cudzych jabłek. 59-latek, który sam prowadzi gospodarstwo rolne ukradł 200 kg owoców.
Do kradzieży zachęca w tym roku wysoka cena owoców. W skupie stawka za kilogram jabłek dochodziła już nawet do 90 groszy.
Sezon na jabłka dopiero się rozpoczął, więc stróże prawa prowadzą akcje prewencyjne. Czy można jednak skutecznie zabezpieczyć się przed złodziejami?
- Ogrodzenie może by pomogło, ale to spore koszty. Poza tym, jakby ktoś bardzo chciał ukraść to pewnie i tak by to zrobił. Codzienne pilnowanie też nie wchodzi w grę - mówi na koniec "Dziennikowi Wschodniemu" poszkodowany sadownik.
źródło: Dziennik Wschodni
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl