Kiedyś poważni eksporterzy maku, teraz sami musimy kupować
Boże Narodzenie nie może obyć się w naszym kraju bez maku. Mało kto zwraca uwagę na fakt, że większość maku leżącego na półkach w sklepie pochodzi z importu, a to wszystko przez idiotyczne przepisy.
W 2014 r. z Polski wyeksportowano wg danych GUS 2308 t nasion maku o wartości 17 630 tys. zł, co daje średnio 7,67 zł/kg. Import w tym czasie był czterokrotnie większy, bo wyniósł 8 356 t o wartości 51 777 tys. zł (6,20 zł/kg). Mak sprowadzany jest do Polski przede wszystkim z Francji – 3 221 t i z Czech – 2 629 t. Ilości maku, które sprzedaliśmy do tych krajów są drastycznie niższe. Do Czech sprzedaliśmy 915 t, to nieznacznie więcej niż na Ukrainę – 857 t. Śmieszny jest nasz eksport do Francji, który wyniósł zaledwie … 333 kg maku.
Dobre, bo czeskie? Mak z południa zalewa nasz rynek
W Polsce uprawa maku podlega obostrzeniom Ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii (Dz.U.2012, poz. 124). Przepisy te w praktyce doprowadziły do zaniku uprawy tej rośliny. Na przykład, sejmik województwa mazowieckiego ustalił powierzchnię uprawy maku niskomorfinowego w 2015 r. na 4,78 ha, a województwa opolskiego na... 0,5 ha. Sejmik województwa świętokrzyskiego ustalił, że było to 132,60 ha.
Uprawa maku była w przeszłości dodatkowym źródłem dochodu dla mniejszych gospodarstw. W tej chwili nikt nie produkuje narkotyków ze słomy makowej. Rodzi się pytanie: po co ograniczać uprawę maku niskomorfinowego, skoro ze słomy takich odmian nie da się pozyskać substancji odurzających? I dlaczego nikomu nie przeszkadza, że importowane nasiona maku morfinowego nie są pozbawione zdolności kiełkowania? Można je spokojnie kupić w sklepie i wysiać. A to już jest nielegalne.