Czy można ich uniknąć?
Podstawowym efektem, jakiego spodziewamy się po zastosowaniu herbicydu, jest zdrowa plantacja wolna od chwastów. Warunek jest jeden – zabiegi należy prowadzić w sposób kontrolowany. Co to oznacza?
Nieomalże w każdej etykiecie zamieszczona jest informacja: „Środka nie stosować na rośliny osłabione lub uszkodzone przez choroby, szkodniki czy przymrozki, unikać znoszenia cieczy użytkowej na sąsiadujące plantacje roślin uprawnych oraz nakładania się cieczy użytkowej na stykach pasów zabiegowych i uwrociach”. To podstawowe ostrzeżenia, ale zagrożeń jest o wiele więcej. Stosowanie herbicydów w niekontrolowany sposób może doprowadzić do uszkodzeń roślin uprawnych chronionej plantacji. Niestety, większość z nich wynika z błędów plantatorów.
Powodów jest wiele
Jednym z podstawowych czynników, który może spowodować uszkodzenie plantacji, jest zastosowanie wyższej dawki niż zalecana. Wszyscy plantatorzy doskonale wiedzą, że aplikacja wyższych dawek niż dopuszczone jest wykroczeniem. To rzadkie przypadki, które na ogół wynikają z popełnionego błędu, np. złego przeliczenia dawki lub pomyłkowego dwukrotnego napełnienia zbiornika opryskiwacza, a już podczas samego zabiegu – nałożenia dwukrotnie oprysku na tę samą powierzchnię. Do częściej spotykanych przyczyn uszkodzeń zaliczyć można wykonanie oprysku w nieodpowiedniej fazie rozwojowej rośliny uprawnej, a także w niekorzystnych warunkach pogodowych. Wielu plantatorów szukając oszczędności decyduje się na stosowanie mieszanin. Ich nieodpowiedni dobór to również przyczyna uszkodzeń. Niesprawny czy źle umyty opryskiwacz to kolejny czynnik, który może spowodować uszkodzenia roślin na plantacji.
Nieścisłości w terminach
„Do końca wegetacji” to termin często podawany przy zaleceniach jesiennego odchwaszczania ozimin. Sformułowanie „do końca wegetacji” nie określa fazy wrażliwości rośliny uprawnej i pozwala na stosowanie herbicydów bez rozpatrywania warunków klimatycznych. Zgodnie z zaleceniem, herbicyd można zastosować w przeddzień nagłego obniżenia temperatury. Warunki takie mogą okazać się początkiem końca wegetacji. Najczęściej jest to nie tylko powodem braku, lub co najmniej obniżeniem skuteczności chwastobójczej, ale również wywołaniem stresu rośliny uprawnej. Nie zawsze jest on widoczny, ale nie wyklucza zaburzeń w dalszym jej rozwoju. Tylko w nielicznych etykietach jest zamieszczone ostrzeżenie, że po zabiegu powinny przez okres około dwóch tygodni panować warunki, w których roślina uprawna może się aktywnie rozwijać. Ten czas pozwala na jej regenerację.
Termin zabiegu związany jest często z fazą wzrostu rośliny uprawnej. To ograniczenie regulują informacje zamieszczone w etykietach poszczególnych herbicydów. W tym przypadku warto zwrócić uwagę na odchwaszczanie kukurydzy regulatorami wzrostu (syntetyczne auksyny). Należą do nich: 2,4-D, dikamba i fluroksypyr. Zalecenia uwzgledniające fazę rozwojową kukurydzy są różne, należy jednak wziąć pod uwagę, że roślina ta w fazie piątego liścia zaczyna wytwarzać organy generatywne (żeńskie – późniejsza kolba). Regulatory wzrostu mają wpływ na ich rozwój. Stąd nie jest wskazane, by tego rodzaju substancje czynne stosować później niż faza piątego liścia kukurydzy. Mylący jest fakt, że po zabiegu przez dłuższy czas nie widać symptomów uszkodzeń, pojawiają się dopiero w momencie zawiązywania kolb, które w takiej sytuacji bardzo często są zniekształcone.
Nie przekraczać zakresów temperatur
Każdy herbicyd (substancja czynna) ma określony zakres optymalnego działania. Na ogół graniczną temperaturą jest 25oC. Są jednak wyjątki, jednym z nich jest propyzamid (np. Kerb 500 SC), który nie powinien być stosowany w temperaturze powyżej 15oC, co bardziej jest związane z jego skutecznością niż powodowanymi uszkodzeniami. Na drugim biegunie są graminicydy z grupy „fop” (chizalofop-P etylu, fluazifop-P butylowy i inne), które można stosować nawet do 27oC. Przekroczenie maksymalnych granic może prowadzić do poparzenia roślin zwłaszcza, jeżeli wysokiej temperaturze towarzyszy silne nasłonecznienie.
Przymrozki to szeroko w etykietach, ale lapidarnie komentowany element pogody. Nie zaleca się stosowania herbicydów przed i po przymrozkach, ale nie określa się czasu. Nie wiadomo, czy okres ten to np. godzina, czy doba. Przestrzega się przed wysokimi (silnymi) przymrozkami, ale nie podaje się żadnej wartości. Przymrozek może zaskoczyć, zwłaszcza występujący po zabiegu. Sytuacji takich nie można w praktyce uniknąć. Najczęściej objawiają się pożółknięciem szczytów liści. A na ile są szkodliwe? Z pewnością występujące podczas jesieni są groźniejsze, ponieważ bywają początkiem końca wegetacji, w szczególności gdy po ich pojawieniu się nastąpi długotrwałe ochłodzenie, niesprzyjające szybkiej regeneracji roślin. Do rzadkości należy interakcja przymrozek + herbicyd = likwidacja plantacji. Nie mniej należy unikać takich sytuacji, ponieważ stres nie sprzyja rozwojowi roślin uprawnych.
Znoszenie i parowanie
Te dwa czynniki na ogół powodują straty (brak skuteczności) na polu chronionym, równocześnie jednak mogą być przyczyna uszkodzeń plantacji sąsiadujących zarówno własnych, jak i obcych. Im mniejsza prędkość wiatru, tym lepiej. Do 2 m/s zalecane jest wykonywanie zabiegu drobnokroplistego, natomiast w przypadku prędkości 2-4 m/s zabiegu rozpylaczami grubokroplistymi. Prędkość 4 m/s jest uważana za maksymalną, podczas której można wykonywać zabiegi. Wyjątek stanowią zabiegi nalistne prowadzone w stosunkowo wysokich uprawach, przy wykorzystaniu specjalistycznych końcówek rozpylających i tłoczenia cieczy pod większym ciśnieniem, ale ryzyko zniesienia jest zawsze.
Zjawisko wzmożonego parowania występuje w trakcie wykonywania zabiegów podczas wysokiej temperatury. Może doprowadzić do tzw. ewaporacji, czyli odparowania cieczy łącznie z substancją czynną, zanim dotrze do powierzchni liści. Te same warunki mogą spowodować, że nastąpi nagłe odparowanie cieczy już z powierzchni liści, zanim substancja czynna zdąży wniknąć do rośliny. Na powierzchni liści pozostaje wówczas tzw. depozyt, czyli wykrystalizowana substancja czynna. W obu przypadkach następuje obniżenie skuteczności preparatów. Jednak wykonanie zabiegu podczas wysokiej temperatury łączy się z jeszcze jednym zjawiskiem – inwersją powietrza. Dotyczy to głównie preparatów zawierających substancje czynne o wysokiej prężności par (np. chlomazon, flurochloridon). Podczas zabiegu w takich warunkach, zwłaszcza drobne krople, unoszone są przez powietrze. Po osiągnieciu pewnej wysokości ulegają nagłemu ochłodzeniu i zaczynają spadać. Nawet delikatny wiatr powoduje wówczas ich znoszenie, co może spowodować silne uszkodzenia, a nawet zniszczenie plantacji nieodpornej na daną substancję czynną.
Uważać na poparzenia
Prawie każdy nalistny herbicyd zastosowany w zbyt wysokiej temperaturze wykazuje lepszą skuteczność chwastobójczą, ale równocześnie roślina uprawna jest narażona na poparzenia. W doborze herbicydów nalistnych znajduje się pewna grupa środków nazywanych kontaktowymi lub wręcz parzącymi (np. bifenoks, karfentrazon etylu). Nieco łagodniejszym działaniem charakteryzują się preparaty systemiczno-parzące (np. bentazon). Stosując je należy przestrzegać maksymalnego dozwolonego zakresu temperatury i unikać zabiegów podczas silnej operacji słońca. W przypadku karfentrazonu etylu temperatura nie powinna przekraczać 20oC, bentazonu 22oC, natomiast w etykiecie preparatu Fox 480 EC (bifenoks) zamieszczono ostrzeżenie informujące o możliwości wykonania zabiegu w rzepaku, gdy wykształci co najmniej cztery liście właściwe. Po wykonaniu zabiegu na liście rzepaku niedostateczne pokryte kutykulą oraz na liście wilgotne, środek może spowodować miejscowe przebarwienia, przemijające najpóźniej po 4 tygodniach i niemające wpływu na plonowanie rzepaku.
Technika oprysku
Podstawowym narzędziem w ochronie roślin jest opryskiwacz, który powinien równomiernie nanieść ciecz roboczą na całą powierzchnię poddaną zabiegowi. Dlatego wymagana jest kalibracja jego wszystkich podzespołów i zgranie prędkości jazdy z wydajnością cieczy roboczej (ciśnienie). Nie należy popełniać tak prostych błędów, jak stosowanie różnych typów końcówek rozpylających. Maszyny rolnicze są drogie, stąd dla plantatorów dbałość o nie i optymalne wykorzystanie powinno być priorytetem. Tzw. błędów technicznych jest stosunkowo mało. Jednym z częściej popełnianych jest brak „higieny”. Opryskiwacz po każdym zabiegu musi być dokładnie umyty! Warto stosować do tego specjalne adiuwanty. Opryskiwacz często po zabiegu jest tylko „płukany” wodą, co sprzyja osadzaniu się w zbiorniku tzw. złogów. Niektóre substancje czynne (głównie graminicydów) mają zdolność ich rozpuszczania. Znane są przypadki uszkodzeń rośliny uprawnej nie w miejscu, w którym rozpoczęto oprysk, ale gdzieś w głębi pola, co wydaje się trudne do wyjaśnienia. Przyczyną może być właśnie rozpuszczenie złogów w trakcie oprysku i uwolnienie z nich nieselektywnych związków chwastobójczych, dla danej rośliny uprawnej.
Z techniką zabiegu łączy się także specyfika uprawy, np. ziemniaków. W zaleceniach stosowania środków doglebowych kładzie się nacisk na wykonanie zabiegu po ostatnim obredleniu i zabronowaniu pola. Ciecz robocza zastosowana na niebronowane pole zostałaby równomiernie naniesiona na całą powierzchnię, czyli na redliny i bruzdy. Opady deszczu oraz wiatry łącznie z naturalnym osiadaniem gleby, powodują obsuwanie się cząstek gleby z redlin do bruzd. W wyniku tego następuje kumulacja substancji czynnej właśnie na dnie bruzd. Efektem tego jest całkowite pozbawienie zachwaszczenia w bruzdach, natomiast na bokach redlin, im wyżej, tym zachwaszczenie jest bardziej intensywne. Szczyty redlin mogą być całkowicie pozbawione substancji czynnej. Dodatkowo skumulowanie substancji czynnej na dnie bruzd może zadziałać fitotoksycznie na pędy i bulwy ziemniaka. To najczęściej zdarza się podczas stosowania metrybuzyny, na którą odmiany ziemniaka wykazują różny stopień tolerancji. Zarazem wyjaśnia to, dlaczego po ostatnim obredleniu profil gleby należy nieco złagodzić zabiegiem bronowania i w ten sposób ograniczyć przemieszczanie się substancji czynnej.
Objawy, a nie uszkodzenia?
Rzepak, ziemniaki i bobowate, po zastosowaniu chlomazonu zarówno samego, jak i w mieszaninach, reagują podobnie. Po wschodach na szczytach liści, tkanka miękiszowa w zależności od odmian bieleje lub żółknie (nerwy na ogół pozostają zielone). Jest to reakcja na zanikanie chlorofilu. Podobnie reagują wrażliwe chwasty, które giną. Selektywne rośliny uprawne mają zdolność szybkiej regeneracji chlorofilu, stąd producenci wizualny efekt działania chlomazonu nazywają objawami, a nie uszkodzeniami. Plantatorzy niekiedy mają wątpliwości. Z pewnością jest to pewna ingerencja w prawidłowy rozwój rośliny uprawnej. Najwięcej kłopotu efekt ten wywołuje w rzepaku, dlatego należy unikać zabiegów w przypadku bardzo późnych siewów. Proces regeneracji powinien nastąpić jeszcze jesienią, a do tego wymagany jest czas. Jeżeli po zabiegu jest chłodno, nie ma warunków do intensywnego rozwoju oraz wzrostu, a „przebarwiony” rzepak wejdzie w takim stanie w okres spoczynku wegetacyjnego, jego przezimowanie może być zagrożone. Są to sytuacje skrajne, ale możliwe… Podsumowując – działanie chlomazonu wywołuje objawy, a nie uszkodzenia i można go spokojnie stosować w roślinach uprawnych, w których jest zarejestrowany.
Podobne objawy bielenia, ale w postaci podłużnych plam można zaobserwować na liściach kukurydzy po zastosowaniu środków z grupy trójketonów (mezotrion, sulkotrion, tembotrion). To także są jedynie objawy przemijające.
Mieszać czy nie mieszać?
Oczywiście, że należy mieszać, ale tylko to co jest dozwolone. Bezproblemowo można stosować dwu- i trójskładnikowe gotowe mieszaniny fabryczne oraz cały szereg zarejestrowanych mieszanin zbiornikowych. Również dozwolone jest stosowanie, ale jedynie na swoją odpowiedzialność, mieszanin według własnej receptury. Wiele z wariantów tego typu to często logiczne i zasadne rozwiązania. Czasami ze względów ekonomicznych i organizacyjnych, w celu zmniejszenia liczby przejazdów, plantatorzy łączą różne środki, zalecane do stosowania w tym samym terminie. Rozwiązań są setki. Do najbardziej ryzykownych należą łączne zabiegi regulatorów wzrostu (retardanty) z innymi środkami ochrony roślin, a także z nawozami i innymi „agropreparatami”. Retardanty to specyficzna grupa preparatów, których działanie ma wpływ na wzrost rośliny uprawnej (na ogół skracanie). Ich substancja czynna przemieszcza się w roślinach do organów odpowiedzialnych za ich rozwój, dlatego inna substancja, z którą jest zmieszany regulator wzrostu może być tam również przemieszczona i wywołać negatywną reakcję. W przypadku niezalecanych mieszanin należy być bardzo ostrożnym. Niezarejestrowane kombinacje można stosować wyłącznie w przypadku otrzymania rzetelnych informacji od producentów lub popartych sprawdzonymi badaniami naukowymi lub własnym wieloletnim doświadczeniem.
Artykuł ukazał się w wydaniu 11/2021 miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny". ZAPRENUMERUJ