Stosowanie pasz bez GMO doprowadzi do wzrostu cen mięsa
- Jeśli Polska wprowadzi zakaz stosowania soi GMO bez znalezienia stosownej alternatywy, nasza przewaga konkurencyjna mocno stopnieje. Ceny mięsa będą musiały wzrosnąć ok. 10-12 proc. - uważa Adam Zaleski, dyrektor generalny De Heus.
Na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa odbyło się pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o pasza. Przesuwa on dwa lata termin wejścia w życie zakazu o karmieniu zwierząt paszami GMO.
Pasze GMO będzie można stosować jeszcze przez dwa lata
Oznacza to, że nie będzie można dodawać do pasz importowanej śruty sojowej, która jest w 95 proc. modyfikowana genetycznie. Zakaz stosowania pasz GMO został wpisany do ustawy o paszach w 2006 r.
Zaleski zauważył, że Polska produkuje już ponad 3 mln ton mięsa drobiowego, z czego 47 proc. stanowi eksport, głownie do krajów Unii Europejskiej. Dlatego w obecnej sytuacji nie możemy mówić o wymiarze polskiego rynku, tylko europejskiego.
- Aktualnie Polska sprzedaje drób po dobrych cenach, poza tym dba o standardy i bezpieczeństwo w całym łańcuchu produkcyjnym, dlatego może wyeksportować tak dużo tego mięsa - mówił.
Zdaniem eksperta, zakaz stosowania pasz GMO wpłynie na koszty produkcji, a przewaga cenowa znacząco zmaleje. Dodatkowo, trzeba wziąć pod uwagę inne uwarunkowania rynkowe, takie jak np. wzrost kosztów pracy czy energii w kraju.
Według Zaleskiego, dyrektora De Heus globalnej firmy produkującej pasze, obecnie istnieje kilka surowców, które mogą stanowić alternatywę dla śruty sojowej GMO. Pierwsza to śruta sojowa non GMO, która stanowi ok. 5 proc. światowej produkcji śruty sojowej.
Pasze coraz droższe. Dla trzody chlewnej ceny poszły w górę o ponad 10 procent
Kolejne to śruta rzepakowa i słonecznikowa, rośliny bobowate (dawniej strączkowe bobik, groch i łubin itp). Coraz częściej mówi się także o wykorzystaniu białka produkowanego z owadów. Wszystkie te surowce będą jednak droższe od śruty sojowej GMO.
- To zaś oznacza pogorszenie efektywności i opłacalności produkcji, co w konsekwencji może doprowadzić do upadku wielu ferm i uzależnienia naszego kraju od importu żywności pochodzenia zwierzęcego - dowodził.
W jego opinii, rezygnacja ze śruty sojowej GMO doprowadzi do utraty przewagi konkurencyjnej bowiem pasza stanowi ok. 65-70 proc. w kosztach produkcji drobiu (broilery kurze i indyki).
- Po za tym, nie ma dowodów, że pasze GMO szkodzą zwierzętom, a w dalszej kolejności konsumentom. Istnieją badania, także polskie, które potwierdzają, że modyfikacje genetyczne z roślin nie przechodzą do organizmu zwierzęcego i są bezpieczne. Badania przeprowadzone przez naukowców z Instytutu Zootechniki Państwowego Instytutu Badawczego na zmodyfikowanych organizmach - poekstrakcyjnej śrucie sojowej oraz ziarnach kukurydzy MON - potwierdzają, że DNA zostaje niszczone w żołądku w procesie trawienia i nie jest przenoszone dalej, tym bardziej dlatego nie może wpływać negatywnie ani na zwierzęta, ani na ludzi, spożywających ich mięso - poinformował Zaleski.
Wyjaśnił, że genetycznie modyfikowane organizmy, to przede wszystkim rośliny, które po wszczepieniu części DNA innego organizmu nabywają nowych właściwości, które mogą być chociażby lecznicze. GMO jest bowiem bardzo szeroko wykorzystywane w medycynie, np. w produkcji insuliny.
- Stosowanie w żywieniu krów mlecznych materiałów paszowych genetycznie modyfikowanych nie ma więc wpływu również na jakość mleka i jego parametry. Także spokojnie możemy pić mleko i jeść mięso. Nie ma żadnych badań, które stwierdzałyby negatywny wpływ mięsa od zwierząt karmionych paszami z surowców genetycznie modyfikowanych - podkreślił ekspert.