Młodzi hodowcy otwarci na zmiany. Dzięki nim rolnictwo wiele zyskuje
Większa otwartość na zmiany, korzystanie z nowych technologii i rozwiązań sprawdzonych na świecie, chęć ciągłego dokształcania się - te cechy charakteryzują młodych hodowców trzody i bydła, stanowiących dziś ponad 20-proc. grupę.
Wielu z nich dziedziczy gospodarstwa po rodzicach, systematycznie powiększając produkcję i szukając sposobów na zwiększenie jej opłacalności. Jak podkreślają eksperci, zawód hodowcy to trudna praca, która wymaga doskonalenia kompetencji, dokształcania się i bycia na bieżąco z nowościami.
Kondycja polskiego rynku wieprzowiny coraz gorsza
- Po wejściu Polski do Unii Europejskiej nasze rolnictwo stanęło przed bardzo dużymi wyzwaniami. Musimy konkurować nie tylko w Polsce, lecz także z europejskim i światowym rynkiem. Jednym z większych wyzwań jest edukacja i dostęp do nowoczesnych technologii - mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Wojciech Kapusta, kierownik działu drobiu De Heus.
Młodzi hodowcy charakteryzują się przede wszystkim większą otwartością na zmiany i nowinki technologiczne.
- Tacy ludzie to przede wszystkim duża energia, zupełnie nowe spojrzenie, innowacje i nowe technologie. Oni wymuszają rozwój nowych technologii, więc zapotrzebowanie i ich zastosowanie, które już w tej chwili jest duże, nadal będzie rosło - mówi ekspert.
- Młodzi hodowcy nie chcą stać w miejscu, dlatego sięgają po nowe rozwiązania, jak np. płynne żywienie tuczników, czyli tzw. żywienie na mokro. Nie nowinką, ale bardzo dobrym rozwiązaniem jest obecnie dokarmianie prosiąt na porodówkach. Genetyki zachodnie, które coraz częściej występują w naszych gospodarstwach, wymuszają takie rozwiązania, aby ta hodowla przynosiła jak największe korzyści ekonomiczne w postaci większej liczby odsadzonych prosiąt i wyższej masy odsadzeniowej - mówi Wojciech Maćkowiak, specjalista ds. trzody chlewnej De Heus.
[WIDEO] Mówi Wojciech Kapusta, kierownik sprzedaży De Heus; Wojciech Maćkowiak, specjalista ds. trzody chlewnej De Heus oraz Nikodem Maćkowiak, hodowca z Wielkopolski
Aktualne problemy w produkcji mleka
Jak wskazuje, młodzi ludzie często dziedziczą czy przejmują gospodarstwa od rodziców. Są to hodowle niejednokrotnie wielkości 100-300 tuczników w jednej produkcji, natomiast z czasem powiększają je nawet do tysiąca lub więcej sztuk w jednym cyklu w chlewni.
- Możliwości rozwoju dzisiaj są dość ograniczone z kilku powodów. Jednym z nich jest niska opłacalność produkcji, a drugim to negatywne nastawienie społeczeństwa na produkcję w tuczu czy w chowie bydła, ze względu na pewne uciążliwości zapachowe. Ludzie chcą jeść mięso, ale nie rozumieją, że ta produkcja gdzieś musi się przecież odbywać, a w lesie chlewni czy obory wybudować się nie da - mówi Nikodem Maćkowiak, hodowca z Wielkopolski.
Jak podkreśla, zawód hodowcy to trudna praca, jednak dzięki bliskiej styczności z naturą daje dużo satysfakcji. Z drugiej strony prowadzenie gospodarstwa wymaga dziś, podobnie jak w każdej innej branży, doskonalenia kompetencji, dokształcania się i bycia na bieżąco z nowościami, które pojawiają się na rynku.
- Dzisiaj w każdym zawodzie są wymagane wysokie, bądź bardzo wysokie kompetencje. Jeżeli chodzi o prowadzenie gospodarstwa, nie jest łatwo. Po pierwsze, trzeba lubić to, co się robi, a później dokształcać, czytać, słuchać mądrych ludzi, wyciągać wnioski i próbować to implementować u siebie i cieszyć się z efektów, jeżeli takowe są - mówi Maćkowiak.