Coraz trudniej o kredyt pod zastaw ziemi
Banki coraz częściej odrzucają wnioski kredytowe rolników, którzy proponują jako zabezpieczenie pożyczki ziemię rolną. Problemy mogą mieć również gospodarze, którzy już mają zobowiązania pod zastaw gruntów.
- Jeżeli nie mamy rynku wolnego obrotu ziemią rolną, to trudno się dziwić, że banki nie chcą przyjmować takiego zabezpieczenia, jakim jest ta ziemia rolna - mówi na antenie radiowej Jedynki Bartosz Turek, analityk Lion's Banku.
Resort zapewnia: ustawa o handlu ziemią spełnia oczekiwania rolników
Problemy mogą mieć nie tylko rolnicy, którzy ubiegają się o kredyt, ale także ci, którzy już mają zobowiązania wobec banków zabezpieczone ziemią. Wszystko zależy w takiej sytuacji od ceny gruntów.
- Bank obserwując sytuację na rynku ziemi rolnej, może dojść do wniosku, że to zabezpieczenie jest niewystarczające i poprosić o dodatkowe. Jakie zaś zabezpieczenie ma dać rolnik, dla którego głównym składnikiem majątku jest gospodarstwo - pyta Turek.
Jeśli wartość ziemi rolnej spadnie, a rolnik nie przedstawi dodatkowego zabezpieczenia, bank będzie miał prawo do wypowiedzenia umowy i żądania natychmiastowej spłaty kredytu. Gość Pierwszego Programu Polskiego Radia uważa jednak, że tak daleko kredytodawcy nie posuną się.
Ekspert przekonuje, że windykacja i licytacja komornicza nie zapewnią bankowi zwrotu wszystkich pożyczonych rolnikowi pieniędzy. - Jeżeli na licytację może się udać tylko rolnik indywidualny to ziemia prawdopodobnie będzie sprzedawana za 2/3 ceny. Jeżeli więc bank ma jako zabezpieczenie kredytu nieruchomość wartą np. 100 tys. zł, to po przeprowadzeniu całej egzekucji może się okazać, że odzyska tylko 30-40 proc. kwoty - mówi na koniec Bartosz Turek.