Wilki nie boją się już ludzi. Wchodzą nawet do zagród
Liczebność wilków wzrosła tak drastycznie, że zatraciły wrodzony instynkt i przestały bać się ludzi - przekonuje rolniczy samorząd. Zarząd KRIR domaga się przywrócenia wilka na listę zwierząt łownych.
Sygnały o coraz śmielszych atakach wilków na zwierzęta gospodarskie płyną z wielu regionów Polski. Krajowa Rada Izb Rolniczych powołuje się m.in. na głosy rolników z Bieszczad, którzy z niepokojem obserwują rosnącą populację tego zwierzęcia.
Rolnicy dostali fladry do ochrony stad przed wilkami
"Ochroną prawną powinny być objęte gatunki zwierząt zagrożonych wyginięciem, a nie gatunek, którego liczebność w ostatnich latach wzrosła tak drastycznie, że drapieżnik ten zatracił wrodzony instynkt i przestał bać się ludzi. Teraz wilki oprócz tego, że atakują stada owiec, kóz, zagryzają psy pasterskie i domowe, to pojawiają się w bezpośrednim otoczeniu zagród domowych, powodując uzasadniony strach wśród gospodarzy" - wskazuje KRIR.
Zdaniem rolniczego samorządu interwencyjny odstrzał wilka w praktyce się nie sprawdza. Dlatego jego przedstawiciele zwrócili się do ministra środowiska o przywrócenie go na listę zwierząt łownych. Warto przypomnieć, iż wilki są w Polsce pod pełną ochroną od 1998 r.
W precyzyjnie określonych sytuacjach i gdy nie zagraża to populacji, generalny dyrektor ochrony środowiska może zezwolić na odstąpienie od zakazu zabijania czy chwytania tych czworonogów. Najpierw jednak hodowcy muszą podjąć odpowiednie działania w celu zabezpieczenia swoich zwierząt przed drapieżnikami.
Chodzi o ogrodzenia z siatki, pastuchy elektryczne czy choćby tzw. fladry, czyli kawałki kolorowego, zwykle czerwonego, zwiewnego materiału, ponaszywane na cienki, lecz mocny sznurek. Rozwiesza się je wokół pastwiska, najlepiej na wbitych w ziemię żerdziach.
Ponad 7000 metrów takich fladrów zostało ostatnio wykonanych i przekazanych 12 gospodarstwom rolnym w ramach zakończonego właśnie projektu realizowanego przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Olsztynie.