Tysiące śniętych ryb. Wędkarze są wstrząśnięci katastrofą
To, co stało się w zbiorniku wodnym w Otmuchowie na Opolszczyźnie budzi grozę. Przez gwałtowne spuszczenie wody doszło do pomoru sandacza. To ogromna katastrofa ekologiczna.
- Ryby były zakrwawione, niektóre miały pourywane łby. Słowem - zmasakrowane - mówi w rozmowie z Polskim Radiem Opole Jarosław Pokrętowski, prezes Koła Polskiego Związku Wędkarskiego Paczków. - Absolutnie nie można tak tego zostawić - dodaje.
O bulwersującej sprawie został powiadomiony nie tylko opolski okręg PZW, ale także policja oraz służby wojewody opolskiego.
Jesiotry uciekły z hodowli. Mogą być groźne dla innych ryb
- Od razu powiadomiliśmy policję. Znowu są bowiem śnięte ryby. Płyną rzeką Nysa Kłodzka. To głównie sandacze i jazie. Sytuacja jest tym bardziej absurdalna, ponieważ akurat dzisiaj znów dorabialiśmy ten zbiornik sandaczem, żeby odbudować populacje tego gatunku. Tak się nie da gospodarzyć - narzeka Jakub Roszuk, dyrektor biura okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Opolu.
Dlaczego doszło do katastrofy? Wszystko przez wyłączone turbiny, a następnie podniesione zasuwy. - Tak zwanym wentylem została spuszczona woda. W wyniku tych uderzeń i ciśnienia, jakie się wytworzyło wewnątrz, ryby doznały obrażeń i zostały zabite - wyjaśniają specjaliści z PZW.
O sprawie został powiadomiony Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu oraz policjanci, którzy prowadzą czynności w tej sprawie. - Mamy też zamiar, jako użytkownik, wystąpić o weryfikację pozwolenia wodno-prawnego dla RZGW pod kątem takim, by wykonali zabezpieczenie w postaci elektrycznego odstraszacza - zaznacza Jakub Roszuk.
Wędkarze podkreślają, że bez instalacji elektrycznego odstraszacza dalsze prowadzenie gospodarki rybackiej jest całkowicie pozbawione sensu.
- Agrobiznes bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś
źródło: Polskie Radio Opole