Strażak-ochotnik podpalał, bo... lubił patrzeć na płomienie
Policjanci z Wieruszowa (woj. łódzkie) zatrzymali strażaka-ochotnika. Przyznał się do podpalenia zakładu produkcji mebli, w którym pracował. Teraz śledczy sprawdzają, czy nie miał związku z innymi pożarami.
Informację o płonącej hali magazynowej fabryki w Łubnicach otrzymał dyżurny wieruszowskiej Komendy Powiatowej Policji. Na miejsce udał się natychmiast patrol. Palił się obiekt o powierzchni około 250 m kw. wraz z wyposażeniem oraz składowaną tam pianką tapicerską.
Chlewnia w ogniu. Z pomocą strażaków i sąsiadów uratowano setki świń
"Funkcjonariusze ustalili również, że w chwili pożaru na terenie zakładu pracowało około 60 osób. Na szczęście wszyscy zdążyli się ewakuować i nikt nie został poszkodowany. Straty powstałe w związku z pożarem wstępnie oszacowano na 300 tysięcy złotych" - podaje KPP w Wieruszowie.
Kryminalni, dzięki współpracy z kierownictwem zakładu i wnikliwej analizie zgromadzonych wcześniej informacji, zatrzymali 33-letniego mężczyznę. Jak się okazało, piroman nie dość, że był pracownikiem firmy, to chwilę po podpaleniu brał udział w odbywającej się tam akcji gaśniczej. Należy bowiem do miejscowej jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej.
"Mężczyzna obecnie przebywa w policyjnym areszcie i już usłyszał zarzut w sprawie. Przyznał się do podłożenia ognia w swoim zakładzie pracy. Policjantom wyjaśnił, że lubi patrzeć, jak się pali. Za takie przestępstwo grozi kara nawet do 10 lat więzienia. Decyzją sądu piroman został tymczasowo aresztowany" - podaje wieruszowska komenda.
Teraz śledczy ustalają, czy 33-latek mógł mieć związek z innymi, wcześniejszymi pożarami w powiecie, na skutek których cierpieli m.in. rolnicy. W przeszłości był już notowany za inne przestępstwa w policyjnych kartotekach.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl